15 marca 2024 roku w wieku 85 lat zmarł w Warszawie
Tomasz Łubieński członek naszego Klubu, do którego wstąpił w 1957 roku. Taternictwo intensywnie uprawiał w latach od 1955 do lat 60. Między innymi przeszedł cenioną do dziś drogę Dziędzielewicza na zachodniej ścianie Kościelca. W 1958 wspinał się w Kaukazie, a 1961 w Alpach Delfinatu.
Znany był przede wszystkim jako wybitny literat: poeta, prozaik, eseista historyczny, dramaturg. Był członkiem szeregu redakcji: tygodnika „
Kultura”, w konspiracyjnie wydawanej „
Res Publice”, potem w „
Tygodniku Solidarność”, ostatnio i przez wiele lat — naczelnym redaktorem miesięcznika „
Nowe Książki”. W sierpniu 1980 roku był sygnatariuszem apelu 64 uczonych, pisarzy, publicystów do władz komunistycznych PRL o podjęcie rozmów ze strajkującymi robotnikami.
Członek Związku Literatów Polskich, Stowarzyszenia pisarzy Polskich, Polskiego PEN Klubu. Odznaczony w 2006 roku, Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski.
Tematy taternictwo i wspinaczka były obecne w Jego twórczości: opowiadania „
Ćwiczenia” z 1961 roku – warto przeczytać(!), czy poruszające wspomnienie o Janie Długoszu, z 1962 roku. Bardzo znamienna jest wypowiedź Tomasza Łubieńskiego z okazji swojego jubileuszu w 2008 roku: „
Jeżeli coś wiem o życiu, ryzyku, odwadze czy śmierci, to właśnie dzięki wyprawom w góry. To był rodzaj lekcji, którą zapamiętałem i do której wracałem podczas pisania o powstaniach, ponieważ dała mi ona ogromne bogactwo przeżyć […]. Wojna mi takiej lekcji nie dała, byłem zbyt mały i nic złego mi się wtedy nie stało. A to właśnie doświadczenie strachu pozwala na wyzwolenie w człowieku odwagi, bo człowiek, kiedy się boi, próbuje temu uczuciu zaradzić i podejmuje walkę”.
Wciąż czuł się i pozostawał związany z naszym środowiskiem, na ostatnim spotkaniu wspinaczy seniorów, 4 kwietnia ubiegłego roku obecny był na wózku inwalidzkim. W kwietniu tego roku ukaże się po raz pierwszy — ostatni tom poezji Tomasza Łubieńskiego „
Ulica Mazowiecka”.
Pogrzeb Tomasza Łubieńskiego odbędzie się 25 marca, w poniedziałek, na cmentarzu Stare Powązki, uroczystości rozpocznie msza święta za Zmarłego o godzinie 12:00.
Cześć Jego pamięci.
Andrzej Spychała
Tomasz Łubieński (1938-2024)
Z naszej pierwszej próby wspinaczkowej, podjętej latem 1954 r., uszliśmy cało dzięki temu, żeśmy się przestraszyli i wycofali już po jakichś 20 czy 30 metrach. Był to bowiem „
Giewont wprost” ze Strążyskiej. Uff! Przerzuciliśmy się na ambitną turystykę, np. grań Koszystej od Krzyżnego. Rok później był już instruktor i lina, a droga „
klasyczna” na Mnichu ukoronowaniem błyskawicznego, w istocie jednodniowego, kursu. Początki wspinania Tomek przeżywał bardzo emocjonalnie, co można wyczuć z jego poetyckiego debiutu (1955), krótkiego wiersza „
Z Tatr” o… spadaniu w ścianie, choć do tego czasu przecież jeszcze nie dotknęliśmy żadnej porządnej zerwy. Początkowo wyglądało na to, że Tomek zostanie „
pisarzem górskim”. Jego pierwsze opowiadanie („
Śnieg”, 1960) i debiut książkowy (1962) „
Ćwiczenia” to wciąż jedne z najlepszych fragmentów polskiej prozy o wspinaniu i nie są to bujdałki o własnych przygodach, ale po prostu — proza. Można było też sądzić, że wejdzie do czołówki taternickiej, gdy przez parę lat często wspinał się z
Maćkiem Popką jednym z najlepszych wówczas skałołazów. Pamiętam pełną emfazy relację Tomka o trawersie „
na Dziędźlu” na zachodniej Kościelca. Jednak po paru latach dosyć niespodziewanie ograniczył swoje górskie pasje, choć wciąż interesował się tym, co w górach się dzieje i w swych wędrówkach po świecie gór nie omijał, zaś w zaawansowanym wieku nawet podejmował z Maćkiem próby wspinaczkowych przygód tatrzańskich. Krótko po studiach wszedł jednak w inny świat – literatury, teatru, czasopism kulturalnych, a niebawem także w krąg nieakademickiej historii, która przyniosła mu największą rozpoznawalność (m.in. dzięki wielokrotnie wznawianemu esejowi „
Bić się czy nie bić” z 1978 r.). Ale przecież jeszcze całkiem niedawno, właściwie dopiero co, uczestniczył – siedząc w wózku inwalidzkim – w spotkaniach warszawskich „
seniorów taternictwa”, jako że lubił wracać do dawnych czasów.
Andrzej Paczkowski