Ta strona używa ciasteczek (cookies), dzięki którym nasz serwis może działać lepiej. Dowiedz się więcej Rozumiem

Złote Jaja 2016

2017-01-02
Autor: Cinek

Kapituła Złotego Jaja w składzie:

  • Andrzej Machnik (Kanclerz)
  • Tadeusz Hudowski
  • Arkadiusz Kubicki
  • Izabella Lubańska
  • Andrzej Marcisz
  • Anna Wolska


Złote Jajo I:

Kol. Janusz Gołąb za twierdzenie, że zimowy himalaizm jest pozbawiony wartości sportowych i posiada jedynie wartość historyczną, a wkrótce potem przyjęcie funkcji kierownika sportowego planowanej zimowej wyprawy na K2.

Złote Jajo II:

Rada „Taternika” i Zarząd PZA za postulat umieszczenia w relacji z przejścia grani Tatr kolegów Artura Paszczaka i Adama Pieprzyckiego oficjalnej uwagi, że przechodzenie pewnych odcinków grani jest zabronione przez TPN, z czego wynikałoby ni mniej, ni więcej tylko to, że przejścia grani Tatr są w ogóle zabronione, pod czym Rada „Taternika” i Zarząd PZA radośnie się podpisują.

Złote Jajo III:
Kol. Adam Śmiałkowski za odkrycie idealnego stylu alpejskiego na grani Tatr polegającego na solowym przejściu grani z papierowym przewodnikiem w ręku a żywym przewodnikiem na drugim końcu liny.
Kol. Śmiałkowski dokonał tego odkrycia na podstawie przejścia Grani Tatr przez Tadeusza Grzegorzewskiego.

Srebrne Jajo:

Kol. Marcin Tomaszewski za wrąbanie spitów na ścianie Preikestolen w Norwegii, która stanowi sanktuarium czystości wspinaczki klasycznej, w celu – jak się później tłumaczył – „popularyzacji wspinaczki” w tym kraju, a po usunięciu tych spitów na życzenie gospodarzy wbicie pięćdziesięciu następnych na nowej drodze na północnej ścianie Eigeru.

Jajo z gwintem:

Koledzy Tadeusz Grzegorzewski, Artur Paszczak i Adam Pieprzycki za zadzierzgnięcie mocnego węzła górskiej przyjaźni w wyniku dwóch konkurencyjnych przejść grani Tatr, w rezultacie czego obie zainteresowane strony postulowały poprzydzielanie sobie nawzajem jaj.

Złote Jajo Kanclerskie:

Kanclerz Kapituły Złotego Jaja kol. Andrzej Machnik, który w trakcie zimowej wycieczki w Tatrach w poszukiwaniu zaginionego stuptuta zszedł po własnych śladach spory kawałek drogi w dół tylko po to, by w pewnym momencie stwierdzić, że oba ochraniacze przez pomyłkę założył na jedną nogę.


zdjęcie - Morski Oko zimą. fot. M.Rochatka