Ta strona używa ciasteczek (cookies), dzięki którym nasz serwis może działać lepiej. Dowiedz się więcej Rozumiem

Wojciech Ciepiela

2021-02-22
Autor: Cinek
Ciepiela

19 listopada 2020 roku zmarł, w wieku 63 lat, Wojciech Ciepiela. Był członkiem Krakowskiego Akademickiego Klubu Alpinistycznego od 1976 roku. Na Zakrzówku i w podkrakowskich dolinkach pojawił się w roku 1975, jeszcze będąc w liceum. Szybko został przyjęty do grona zakrzówkowej „garowni”. W 1976 zaczął wspinać się w Tatrach, m.in. z koleżanką ze studiów Aliną Narkiewicz. Zrobił m.in. drogi: „Śmigło” na Mniszku (z Ryszardem Malczykiem „Rikiem”, pierwsze powtórzenie) oraz Chrobaka-Hierzyka na północnej ścianie Złotej Turni (z Witoldem Sierpowskim „Drzewusem”). Zimą samo dojście do Dolinki za Mnichem było niekiedy wyzwaniem, a jeszcze ówczesny sprzęt, mimo to przeszedł „Klasyczną” na Mnichu (ze Zbigniewem Płatkiem).

Wspinał się ostro i w 1978 roku został zakwalifikowany na centralny wyjazd FAKA w Alpy Francuskie, gdzie zrobił Deskę Szwajcarską na Les Courtes oraz Filar Bonattiego na Petit Dru (obie z Ryszardem Urbanikiem). W 1979 był w Himalajach Zachodnich w rejonie Kishtwar (w dolinie Nanth Nullah), gdzie razem z Wojciechem Masłowskim („Wujem”) i Ryszardem Urbanikiem weszli w trzy dni w stylu alpejskim na szczyt Brammah’s Wife (ok. 5279 m), zdobyty rok wcześniej przez wyprawę AKA z Lublina. W 1980 roku z klubową wyprawą Krakowskiego AKA pojechał w Andy Peruwiańskie. Wszedł tam w ramach aklimatyzacji na Nevado Pisco (5752 m; z Urbanikiem), a następnie – z Jerzym Łabęckim, Romanem Bieńkiem („Suchym”) i Markiem Kozikiem – zrobił drugie przejście Filara Hiszpańskiego na Huascaranie (6768 m). W ścianie złapało ich załamanie pogody, a po skończeniu drogi (bez wejścia na wierzchołek) zjechali lodowym kuluarem do złej doliny i schodzili nią blisko dwa dni (70 km) w podwójnych zawratach i z plecakami ze szpejem. W rozmowie z niżej podpisanym Wojtek wspominał, że byli tak wygłodzeni i zdeteriorowani, że gdy mijali stado lam, czy też alpak hodowanych w stanie półdzikim, przemknęła im myśl, żeby którąś zaszlachtować i zjeść, lecz powstrzymał ich lęk przed zemstą pasterzy. Jerzy Łabęcki opowiadał, że chcieli lamę wydoić, aby napić się mleka, jednak nie mogli żadnej złapać. Kto wie, jak było naprawdę – to już czterdzieści lat. W pewnym momencie zobaczyli odciski bieżnika na ziemi, co dało im nadzieję na podwózkę, leczu uświadomili sobie, że to tylko odcisk wyciętej z opony podeszwy buta tubylca. W drodze powrotnej do bazy spotkali lekarza wyprawy Emila Staszkowa, który z powodu wielodniowego przekroczenia przez nich terminu powrotu jechał na policję zgłosić ich zaginięcie czy też śmierć.

Potem od wspinania odciągnęła Wojtka praca zawodowa. Zaczął jednak nurkować, był także zapalonym wędkarzem.

Po skończonych studiach (architektura) na Politechnice Krakowskiej (1981 r.) pracował najpierw jako architekt w krakowskim Miastoprojekcie, a potem, przez ponad ćwierć wieku, w Wydziale Ochrony Zabytków Urzędu Miasta Krakowa, gdzie sprawował nadzór konserwatorski (m.in. nad zespołem urbanistycznym Nowej Huty) i opracowywał projekty rewaloryzacji obiektów zabytkowych.

Jako wspinacz był świetnym kolegą, wyczulonym na partnera i odpowiedzialnym. Powszechnie lubiany, ciepły i rozmowny, empatyczny i skromny. Dawał pewność, że „będzie dobrze” i „damy radę”. Zmarł po ciężkiej chorobie, został pochowany na cmentarzu w podkrakowskich Raciborowicach, z czekanem (idea Urbanika, który przywiózł alpelita sprzed czterdziestu pięciu lat), pękiem haków na pętli i gałązką kosodrzewiny na trumnie.

Tekst powstał na podstawie informacji od: Andrzeja Karsta, Jerzego Łabęckiego, Wojciecha Masłowskiego, Witolda Stańczyka, Bogdana Strzelskiego, Ryszarda Urbanika i „Taterników” oraz wspomnień własnych.

Radosław Doboszewski
Źródło informacji.