Ta strona używa ciasteczek (cookies), dzięki którym nasz serwis może działać lepiej. Dowiedz się więcej Rozumiem

Wiesław Stanisławski (1909-1933)

2017-09-22
Autor: (Gregor)

Wiesław Stanisławski - autor Roman Szadkowski


...ja już tak dawno chodzę po Tatrach...
i robiłem już rzeczy we wszelkich skalach trudności...
ale nie przestanie być dla mnie ciekawa jakaś najprostsza nawet ścieżka tatrzańska...[1]

stanisławskiSłowa te powiedział 20 lipca 1933 roku - na dwa tygodnie przed swoją tragiczną śmiercią Wiesław Stanisławski, najwybitniejsza i bardzo kontrowersyjna postać polskiego taternictwa okresu międzywojennego. Urodził się 15 listopada 1909 roku w Lublinie. W Warszawie uczęszczał do gimnazjum im. Ludwika Lorenza gdzie poznał swoich późniejszych partnerów wspinaczkowych w Tatrach: Justyna Wojsznisa i B. Chwaścińskiego. Przed maturą w 1928r. przenosi się do Zakopanego. W 1929r. rozpoczyna studia w Instytucie Studiów Handlowych, ponadto kończy Kurs Eksportowy przy Radzie Organizacyjnej Polaków z Zagranicy. Jego pracę dyplomową konsulat japoński w Warszawie miał wydać jako broszurę propagandowo-informacyjną.

W Tatrach pierwszy raz pojawia się W. Stanisławski w roku 1925 mając wtedy 16 lat. Te pierwsze swoje wakacje poświęca na tatrzańską turystykę. Za taternictwo zabiera się solidnie dopiero od następnego roku. Swoje doświadczenie górskie zdobywa na ścianach Świnicy i graniach w rejonie Hali Gąsienicowej. Wspina się w towarzystwie Z. Królównej, Z. Hobrzańskiego, M.Mauricio (Abramowicz) i innych partnerów. Pierwsza droga wspinaczkowa W. Stanisławskiego to prawdopodobnie północno-wschodni żleb Świnicy, którą przeszedł w towarzystwie M.Mauricio, A.Mroczkowskiego, S.Fijalskiego, J. Grotowskiej dnia 21.08.1926 roku.

W pierwszym roku swojej działalności górskiej prowadzi nową drogę pn-zach ścianą Świnicy, prawym jej skrajem - dziś ta droga nosi nazwę drogi Stanisławskiego. Ściany Świnicy były już dość dobrze znane przez ówczesnych taterników, atakowano je i prowadzono na nich drogi już od około 20 lat.

Drogi, które przeszedł Stanisławski w 1929 roku nie pozwalają jeszcze przypuszczać, że człowiek ten będzie motorem napędowym nowej epoki w taternictwie, nazywanej epoką "taternictwa odkrywczego", a przez niektórych nawet "epoką Stanisławskiego". Mimo, że wcześniej już zaczęły padać coraz większe tatrzańskie "problemy", jak na przykład na wschodniej ścianie Mięguszowieckiego Szczytu Wielkiego 20 lipca 1926 r. J. Dorawski i M. Szczuka prowadzą wariant o niespotykanych dotąd trudnościach oceniony jako skrajnie trudny (WHP 892 D).

W Tatrach to się jeszcze nie zdarzało.

Dorawski i Szczuka zapoczątkowali świadome i skuteczne dążenie taterników do rekordu, a W. Stanisławski w niedługim już czasie rozwinie niezwykły rozmach i konsekwencję w zdobywaniu jeszcze większych tatrzańskich ścian i w pokonywaniu tatrzańskich problemów.

W roku 1927 W. Stanisławski rozpoczyna sezon wspinaczkowy z kolegą ze szkoły, J.Wojsznisem. Również, uczy się wspinania i sztuki taternickiej, posługiwania sprzętem taternickim od swojego drugiego partnera Mieczysława Szczuki, wtedy uznanego i cenionego już taternika, chociaż głównie wspina się w towarzystwie J.Wojsznisa. W początku lipca wspinają się i chodzą łatwymi drogami w rejonie Łomnicy.

Niestety nie udało mi się znaleźć potwierdzeń ich bytności tam, za wyjątkiem jednej notatki, że 4 lipca 1927 r. zeszli z Przełączki pod Łomnicą częściowo nową drogą na południowy-zachód.

W połowie lipca powracają znowu do grani Gąsienicowej Turni, Niebieskiej Turni i Świnicy. Razem z J. Wojsznisem robią nowy wariant na Filarze Świnicy. Pokonują krótkie i łatwe drogi na Mylną Przełęcz. Wspólnie z S. Hobrzańskim penetruje wschodnią ścianę Kościelca. Być może przygotowuje się do nieudanej próby w 1928 r. przejścia górnej części wschodniej ściany, bezskutecznie atakowanej również przez innych taterników. Przy tej okazji odkrywają możliwość wytrawersowania z Kościelcowej Prz. do Przełęczy Karb pod urwiskami kopuły szczytowej Kościelca.

13 lipca 1927 r. ginie na południowej ścianie Zamarłej Turni Mieczysław Szczuka - partner i nauczyciel W. Stanisławskiego.

W. Stanisławski przenosi się do Roztoki i stąd odbywa samotne wędrówki po masywie Wołoszyna, penetruje ściany skalne w rejonie doliny Pięciu Stawów. Dokonuje samotnych i wielokrotnie pierwszych wejść na turnie i pierwszych przejść żlebów w rejonie Krzyżnego i Buczynowych Turni.

Zbliża się rok 1928. Rok, który rozpoczął "epokę Stanisławskiego". Zaczynają się ścierać poglądy starego i młodego pokolenia.

Młode pokolenie wspinaczy to rówieśnicy W. Stanisławskiego między innymi: Br. Czech, J. Gnojek, St. Motyka, J. Sawicki, W.H. Paryski, J. Staszel, T. Pawłowski, A. Stanecki i inni.

Do głosu zaczynają dochodzić również kobiety, wspinające się już nie tylko w towarzystwie męskim, ale również rozwiązujące same problemy skalne; są to Marzena i Lidia Skotnicówne, Z. Galicówna, J. Honowska, Z. Krókowska. Wymienieni przeze mnie taternicy pochodzą ze środowiska zakopiańskiego.

Spoza Zakopanego bardzo aktywni są: Z. Korosadowicz, M. Mogilnicki, bracia T i S Bernardzikiewicz i J. Wojsznis. Wszyscy ci wspaniali taternicy zaczynają odchodzić od wzorca taternik - turysta a zostają taternikami - sportowcami, dążą do wyczynu.

Główny ideolog początków taternictwa M. Karłowicz propagował ideał taternictwa dla:

... wrażeń w pierwszym rzędzie estetycznych...[2]
dawniej widziano góry i wielbiono je:
...jako ołtarze Boga i potęg - nieznających granic...[3]

W. Stanisławski estetykę przesunął na drugą pozycję - im droga trudniejsza tym większe były doznania estetyczne. Coraz większe znaczenie ma znajomość gór, a za tym idzie doświadczenie i coraz większe posiadanie i umiejętność posługiwania się sprzętem wspinaczkowym:

...20,50,100 haków wkuć w żywą skałę: byleby zachować bezpieczeństwo w terenie, byleby znów udowodnić, że góry maja o tyle swój sens,o ile zużywa się je do swoich celów...[4]

Również taternictwo zimowe zaczyna się rozwijać bardzo intensywnie.

Za początek zimowej penetracji ścian uważa się przejście 8 kwietnia 1925 r. przez J.K. Dorawskiego, A. Sokołowskiego i K. Piotrowskiego północnej ściany Mięguszowieckiego Szczytu Wielkiego tzw. Zachodem Janczewskiego. Poprzedni okres to czasy zwiedzania jeszcze nie zdobytych zimą grani i szczytów.

Rok 1928 W. Stanisławski rozpoczyna od wspinania zimowego. Wspina się głównie w rejonie Hali Gąsienicowej. Dokonuje, z dzisiejszego punktu widzenia łatwych wspinaczek, lecz wtedy były to albo pierwsze albo jedne z pierwszych przejść. Wspina się w towarzystwie Z. Galicównej, J. Małachowskiego i W.H. Paryskiego.

Sezon letni 1928 Stanisławski rozpoczyna od wspinaczek z J. Wojsznisem i Z. Korosadowiczem. Wspina się głównie na Buczynowych Turniach i w rejonie Koziego Wierchu. W pierwszych dniach lipca (3.07.) próbuje swoich sił na najtrudniejszej ówczesnej południowej ścianie Zamarłej Turni. Kończy się ta wyprawa koniecznością wezwania na pomoc TOPR. Stanisławski i Korosadowicz utknęli przy górnym trawersie i nie mogli się sami wydostać ze ściany (prawdopodobnie przyczyną tego, była kłótnia miedzy partnerami). TOPR został powiadomiony przez B. Chwaścińskiego, który obserwował ich wspinanie spod ściany. Po zrzuceniu im liny Stanisławski i Korosadowicz wyszli o własnych siłach.

...Stansł. i Korosad. doszli do 2 trawersu po wielokrotnych próbach przejścia 2 trawersu nie czując się na siłach do pokonania tego miejsca pozostali prosząc B. Chwaścińskiego, który przypatrywał się ich wspinaczce o zaalarmowanie pomocy...[5]

Nie załamuje to Stanisławskiego - pokonuje tę ścianę w tym sezonie jeszcze kilkakrotnie z różnymi partnerami. W lipcu wspina się jeszcze w rejonie Morskiego Oka i w Dolinie Białej Wody.

13 sierpnia Stanisławski wspólnie z J. Wojsznisem pokonują jeden z największych problemów ostatnich lat - zachodnią ścianę Kościelca.

13 sierpnia poprzedniego roku zginął na Zamarłej Turni M. Szczuka.

Czyżby hołd złożony swemu partnerowi i nauczycielowi?

W sezonie tym W. Stanisławski wspina się jeszcze bardzo dużo w rejonie Morskiego Oka, Doliny Białej Wody, Batyżowieckiej i Jaworowej. Partnerami jego są: Z. Korosadowicz, B. Chwaściński, S. Bernardzikiewicz, siostry Skotnicówne i Z. Galicówna. Dokonują wielu pierwszych przejść i pierwszych powtórzeń coraz większych i sławniejszych ścian tatrzańskich.

W roku 1929 W. Stanisławski przyjeżdża w góry na początku czerwca i niemal natychmiast zaczyna rozwiązywać najważniejsze problemy tatrzańskie.

Po przyjeździe do Roztoki wspina się w rejonie Morskiego Oka. Wspólnie z L. Skotnicówną robią kilka dróg na Żabiej Lalce i Żabim Szczycie Niżnim. W połowie czerwca dojeżdża do nich Br. Czech i wspólnie pokonują jedną z najsławniejszych i dotychczas niezdobytą, północną ścianę Żabiego Konia.

Ściana ta wielokrotnie już atakowana stanowiła mit trudności i niedostępności. W.H.Paryski uważa, że pomysł przejścia północnej ściany Żabiego Konia należy do Br. Czecha. Zupełnie inaczej tę sprawę przedstawił A. Matuszczy w "Wierchach" R-49. Stwierdza on, że Stanisławski był pomysłodawcą dróg, które robił. Nawet drogi, które były poprowadzone przez innych, a jemu nie udało się ich pokonać przy wcześniejszych próbach, były jego pomysłem, niestety niespełnionym; np.: wschodnia ściana Kościelca czy północna Kozich Czub.

W lipcu wyjeżdża do Warszawy by wrócić w Tatry w sierpniu. Bezpośrednio po powrocie w towarzystwie J. Wojsznisa i B. Chwaścińskiego robią nową drogę filarem Rumanowego Szczytu - jedną z najdłuższych dróg wspinaczkowych w Tatrach. Następnie przenosi się w rejon Morskiego Oka gdzie po dwudniowych atakach z Z. Gieysztorem i S. Bernadzikiewiczem robią nową drogę na północnej ścianie Wołowej Turni. W tym czasie dowiadują się o próbie zdobycia przez W. Birkenmajera i jego zespół ściany znanej i będącej celem marzeń taterników od wielu lat; zachodniej ściany Łomnicy. Ściana ta jest oblegana i atakowana już od około roku przez W. Birkenmajera i jego przyjaciół. W sierpniu zespół ten wielu nieudanych próbach chciał ostatecznie pokonać ten problem.

Bezpośrednio po pokonaniu Wołowej Turni Stanisławski w towarzystwie A. Kenara i A. Staneckiego idą do Dol. Pięciu Stawów Spiskich. Tam prawie, że z marszu atakują ścianę. W nie najlepszych warunkach pogodowych (mgła) robią nową drogę. Ściana została pokonana - niestety nie udało im się rozwiązać problemu środka ściany.

Wyczyn ten, powiedziałbym nawet więcej niż wyczyn, nie zaspakaja ambicji Stanisławskiego. W dwa dni później w tym samym zespole pokonują następną dużą ścianę tatrzańską - zachodnią ścianę Żółtego Szczytu drogą dzisiaj ocenianą na nadzwyczaj trudną. Następnie Stanisławski przenosi się do Dolinki Śnieżnej, gdzie w towarzystwie A. Kenara i L. Skotnicówny robią (między innymi) nową drogę na zachodniej ścianie Małej Śnieżnej Turni, jest to pierwsze przejście tej ściany. Do tej uroczej doliny będzie wracał jeszcze wielokrotnie, zachwycony dzikością i jej niedostępnością jak i wyrastającymi z jej śniegów potężnymi ścianami. Do końca sierpnia wspina się jeszcze w masywie Lodowego w okolicach Doliny Białej Wody i Doliny Kieżmarskiej, gdzie w towarzystwie B. Chwaścińskiego prowadzą nową piękną drogę na Czarny szczyt z dol. Dzikiej. W ostatnich dniach sierpnia wraca w Tatry polskie. Próbuje swych sił na jeszcze niepokonanej wschodniej ścianie Mnicha. Niestety nie udaje mu się jej zrobić. We wrześniu wspina się na ścianach otaczających Halę Gąsienicową. Prowadzi kilka nowych dróg i "odhacza" nowym wariantem drogę na Kozią Prz. Wyżnią, zrobioną wcześniej przez Sawickiego, Motykę, Paryskiego i Kowalskiego.

W sezonie tym W. Stanisławski osiągnął wyniki, które przyćmiły większość dokonań, wcale nie małych, innych wspinaczy. Pokonał drogi i ściany o takich trudnościach i z taką śmiałością, że zaczął się dokonywać przełom w świadomości młodych wspinaczy w przezwyciężaniu lęku i barier psychicznych przed wielkimi tatrzańskimi problemami, uznanymi przez poprzedników za niemożliwe do przejścia lub wymagające wielomiesięcznych przygotowań. Przykładem tu może być zachodnia ściana Łomnicy. W. Birkenmajer i jego zespół K. Dorawski, J.A. Szczepański, K. Wallisch, K. Kupczyk próbowali pokonać ją od ponad roku. Mimo wielomiesięcznych przygotowań, studiowania zdjęć, prób pokonywania ściany, nie udało im się jej przejść jako pierwszym - chociaż rok później zrobili drogę lepiej rozwiązującą środek zachodniej ściany, ale zajęło im to ponad rok przygotowań.

06.10.1929 roku na południowej ścianie Zamarłej Turni giną w trakcie wspinania Lidia i Marzena Skotnicówne. Ta wielka tragedia na wiele lat powstrzyma rozwój taternictwa kobiecego. Lidia i Marzena były partnerkami i przyjaciółkami W. Stanisławskiego.

Sezon zimowy 1929/30 Stanisławski rozpoczyna od nieudanej próby przejścia Koziej Przełęczy z Koziej Dolinki. Przenosi się następnie do Roztoki i stąd wspólnie z A. Kenarem i T. Pawłowskim wchodzą na Żabi Szczyt Niżni a samotnie dzień później na Ciemnosmreczyńską Turnię. W pierwszych dniach stycznia 1930 roku w tym samym składzie są pierwszymi, którzy weszli zimą na Młynarza od Przełęczy Młynarzowej.

W dniach 7 - 8 stycznia wspólnie z A. Staneckim i A. Kenarem robią wielką zimową drogę na zachodniej ścianie Zadniego Gerlacha. Po przejściu Zadniego Gerlacha W. Stanisławski wyjeżdża do Warszawy by powrócić do Roztoki w ferie Wielkanocne.

Przyjeżdża w towarzystwie S. Bernardzikiewicza i Z. Gieysztora, w Roztoce czeka na nich A. Kenar. Planują dokonać pierwszego wejścia na Żabi Szczyt Wyżni. Swoje wyjście obliczyli na jeden dzień, nie zabrali ze sobą sprzętu biwakowego. Niestety w godzinach popołudniowych załamuje się pogoda. Już w drodze zejściowej w rejonie Przełęczy Młynarzowej przeczekują noc i załamanie pogody:

...Siedzieliśmy od godz. 7 min 40 wieczorem do 4 min 30 rano. głód przemarznięcie (siedzieliśmy zupełnie przemoczeni), zmęczenie wyczerpały nas tak dalece, że dokończenie grani zajęło nam czas aż do 1-szej popołudniu... O tej godzinie zeszliśmy do żlebu z Przełęczy pod Młynarzem. Tu rozwiązaliśmy się i już każdy na własną rękę ratował gasnące z wyczerpania zupełnego życie...[6]

Powracają osobno do Roztoki. Po godzinnym oczekiwaniu na Gieysztora, na ich prośbę wyszli A. Krzeptowski i M. Budzówna na przeciwko brakującego partnera. Niestety znaleźli go już nieżywego.

Tragedia ta została szeroko skomentowana na łamach "Taternika" z 1930 r. i bardzo ostro skrytykowana przez część ówczesnej społeczności taternickiej. Redakcja "Taternika" wytykała szereg błędów, z których najpoważniejszym było zostawienie partnera samego. Najbardziej obciążano winą za śmierć Z. Gieysztora, W. Stanisławskiego, który był pomysłodawcą przejścia i najlepszym z nich. Wypadek ten, w wyniku różnicy zdań w jego ocenie między władzami ASZ, w której Stanisławski był zrzeszony, a taternikami broniącymi go, doprowadził do odłączenia się grupy młodych wspinaczy i stworzenia przez nich Koła Wysokogórskiego przy Oddziale Warszawskim PTT. Stanisławski stał się jednym z najbardziej aktywnych członków założycieli KW-WOPTT.

W lecie 1930 r. od razu po przyjeździe w Tatry wraz z J. Gnojkiem i T. Pawłowskim działają w Dolinie Czarnej Jaworowej i Dolince Śnieżnej. W czasie tygodniowej eksploracji ścian spadających do tych dolin robią kilkanaście nowych dróg. Są to w większości drogi oceniane jako nadzwyczaj trudne. Wśród tych najciekawszych i najbardziej liczących się w środowisku taternickim była droga na Przełęcz Ścienki i droga na północnej ścianie Lodowego Zwornika. W drugiej połowie lipca wraca Stanisławski w rejon Mnicha. W międzyczasie prowadzi jeszcze (między innymi) niezmiernie piękne i trudne drogi na Pośrednim Gerlachu i na Gankową Przełęcz jej wschodnią ścianą - od dawna będącą celem ataków i dotychczas niezdobytą.

Przez kilka dni ponawia próby przejścia wschodniej i północno-wschodniej ściany Mnicha będącej już od wielu lat celem wspinaczy starego i młodego pokolenia. Wreszcie 28.07 wraz z J. Gnojkiem pokonuje jej lewą część a z Wyżniej Mnichowej Przełączki dodatkowo z Cz. Bajerem i S. Grońskim wychodzą nadzwyczaj trudną zachodnią granią na wierzchołek Mnicha.

Padł następny największy tatrzański problem. Jego autorem jest znowu W. Stanisławski, ma wtedy lat 21.

W ścianie tej pierwszy raz w Tatrach używa do pokonania trudności haków i pętli nie tylko w celu pojedynczych przytrzymań, ale wykorzystuje je jako stopnie i chwyty na dłuższych odcinkach. To wykorzystanie pętli wywołało spore dyskusje w gronie taternickim nad "czystością" stylu przejścia, ale czas pokaże, że techniki sztucznych ułatwień będą stosowane coraz częściej na odcinkach ścian a nawet na ścianach niemożliwych do przejścia klasycznego. Po tym sukcesie Stanisławski i Gnojek przenoszą się do Doliny Wielickiej gdzie robią piękną i bardzo trudną drogę na wschodniej ścianie Gerlacha. Wspinają się jeszcze w rejonie Staroleśnej i Jaworowych Szczytów. Robią nową drogę na Małym Jaworowym Szczycie, prowadzącą w okolicach miejsc, w których rozegrała się tragedia Szulakiewicza i Klimka Bachledy w 1909 roku. Pod koniec wakacji Stanisławski wspina się jeszcze na Baranich Rogach w towarzystwie S. Murczyńskiego. Wyjeżdża do Warszawy na studia by powrócić w Tatry w pod koniec roku.

W ostatnich dniach 1930 r. wspólnie z H.W. Mogilnickim robią najlepszą z dróg w swojej karierze zimowego wspinania Lodową Przełęcz Wyżnią przez Dolinkę Śnieżną. Udaje im się ją zrobić przy drugim ataku. Kilka dni wcześniej zostali zasypani przez lawinę spadającą z progów Dol. Śnieżnej.

Wrócili do Roztoki. Po wypoczynku ruszyli ponownie. Tym razem, po dwudniowym wspinaniu osiągnęli sukces. Droga ta nawet dzisiaj budzi respekt przed niejednym "oszpejonym" wspinaczem.

Sezon letni 1931 Stanisławski rozpoczyna podobnie jak poprzedni od wspinania w Dol. Śnieżnej. Tym razem partnerem jego jest A. Zalewski i H.W. Mogilnicki. Wspinają się na jeszcze niezdobyte ściany i robią nowe drogi w masywie Śnieżnej Turni i Kołowego Szczytu. W lipcu opuszcza Tatry by powrócić z powrotem w następnym miesiącu. Wspina się w okolicach Hali Gąsienicowej i Morskiego Oka. W M. Oku wspólnie z J. Staszlem robią nowe drogi na Wołową Szczerbinę od północy i w tym samym dniu na południowo-zachodniej ścianie Wołowej Turni. Obie są trudne i jak większość jego dróg piękne. Swój sezon letni kończy przebojowym poprowadzeniem z M. Żuławskim nowej drogi na osławionej z trudności północnej ścianie Galerii Gankowej.

W sezonie zimowym 1931/32 znalazłem tylko jedno zanotowane wyjście na Śtyrbną Przełęcz w towarzystwie B. Chwaścińskiego i W. Ostrowskiego.

Lato 1932 rozpoczyna od nietrudnych dróg w masywie Jaworowego Szczytu by 7 lipca poprowadzić wspólnie z J. Staszlem przepiękną i nadzwyczaj trudna drogę na Jaworowym Szczycie. W połowie lipca jest już w Dolinie Kieżmarskiej, gdzie podejmuje się w towarzystwie B. Chwaścińskiego i W. Ostrowskiego przejścia największej ściany tatrzańskiej - północnej ściany Małego Kieżmarskiego Szczytu. Ściana ta ma wysokość około 900 m i jest tak potężna, że aż przygnębia patrzących na nią swoim ogromem. W dwudniowym wyczerpującym wspinaniu pokonują połowę ściany do Niemieckiej Drabiny. Schodzą w dół. Stanisławski musi wyjechać do Warszawy, wraca tu w sierpniu. Tym razem wspólnie z P. Voglem robią górną część ściany. Droga ta prawie idealnie rozwiązuje problem środka ściany. Nazywana jest popularnie (dolna i górna część) "Veberowką", od dawnej nazwy niemieckiej szczytu "Veberspitze". Przez niektórych nazwa tej drogi jest błędnie tłumaczona jako droga wyborowa, ale rzeczywiście jest poprowadzona wybornie; śmiało i rozmachem, jakiego nie brakowało Stanisławskiemu. Robi jeszcze kilka stosunkowo łatwych dróg w Dolinie Kieżmarskiej, by w połowie sierpnia spotkać się znowu z P. Voglem. Wytyczają nowe drogi na Pośredniej Kapałkowej Turni na jej południowej ścianie i na północnej ścianie Jaworowego Szczytu (droga ta została częściowo zniszczona przez obrywy skalne). Tam po skończonej wspinaczce P. Vogel pisze:

...Pomyślałem wtedy, że mam oto przed sobą oczywisty symbol nieskończonego umiłowania błędnych dróg podniebnych - a "taterników gwardia szalona" w nim właśnie ma największego swego przedstawiciela...[7]

Koniec sierpnia to okres wspinania się W. Stanisławskiego z M. Żuławskim na ścianach Ciężkiego Szczytu i Wysokiej, i tu znów padają piękne i nadzwyczaj trudne problemy skalne.

W zimie 1933 r. Stanisławski praktycznie nie wspina się.

W lecie 1933 przyjeżdża w Tatry wspólnie z młodym początkującym jeszcze taternikiem W. Wojnarem. Rozpoczynają sezon od wspinaczek w masywie Cubryny i Mięguszowieckiego Szczytu i innych gór w otaczających kocioł M. Oka. W końcu lipca wspina się, jak co roku na turniach Śnieżnej Grani, w towarzystwie J. Hryniewieckiego i W. Wojnara. W pierwszych dniach sierpnia spotykają się w Roztoce z J. Wojsznisem. Udają się w trójkę na północno-zachodnią ścianę Kaczego Szczytu. Po pokonaniu ściany nową, nietrudną drogą schodzą do Doliny Batyżowieckiej. Stanisławski proponuje, by zrobić jeszcze jedną drogę na Kościółku. J. Wojsznis rezygnuje, umawiają się w Roztoce. W. Stanisławski i W. Wojnar wchodzą w ścianę, prowadzić ma Wojnar (tak się umówili wcześniej). J. Wojsznis podchodząc na Przełęcz koło Drąga wspomina:

...zaczynam się piąć w górę żlebem spadającym z Przełęczy pod Drągiem. Nagle do uszu moich dociera głośny hurkot. Oho, myślę musieli puścić potężny blok. Wyciągam zegarek. Jest trzecia za pięć minut... Dziwne, ale jedyna godzina z tego dnia, jaką dokładnie pamiętam...[8]

O tej godzinie czwartego sierpnia 1933 roku zginęli W. Wojnar i W. Stanisławski. Twórca epoki, którą swoimi osiągnięciami sam stworzył - "epoki Stanisławskiego". Poniósł śmierć na ścianie, która w porównaniu z tymi, jakie przeszedł, była banalną, łatwą ścianką. Czwartego sierpnia odszedł na zawsze człowiek, który obalił tatrzańskie legendy o niedostępności ścian: Kościelca, Żabiego Konia, Łomnicy, Małego Kieżmarskiego, ścian Jaworowego czy Lodowego Zwornika.

Artykuł prasowy "Ilustrowany Kuryer codzienny"

Nie bez przesady ktoś powiedział, że śmierć Klimka Bachledy przewodnika - odkrywcy i śmierć Wiesława Stanisławskiego taternika - odkrywcy zamknęły dwa bardzo ważne okresy w historii poznania Tatr.

Wykaz przejść letnich

Tworząc wykaz dróg i przejść W. Stanisławskiego korzystałem głównie z opracowania wydanego w "Taterniku" z roku 1933 wykonanego i podpisanego J.O. Prawdopodobnie jest Józef Orenburg. Jednocześnie kontrolowałem i wpisywałem numery dróg i ich trudności na podstawie przewodników Witolda H. Paryskiego, uważając je za najbardziej wiarygodne. Oczywiście nie jest to pełny wykaz przejść Stanisławskiego. W okresie swojej bardzo krótkiej działalności tatrzańskiej zrobił conajmniej kilkadziesiąt nowych dróg i dużej ilości powtórzeń dróg wspinaczkowych innych autorów oraz niejednokrotnie, powtórzeń tych samych dróg, tylko, że z innymi partnerami, czy wręcz w naszym współczesnym mniemaniu, z turystami. Szczególnie dotyczy to otoczenia Hali Gąsienicowej i kotła Morskiego Oka. Opuszczałem w Jego wykazie przejść z małymi wyjątkami, przejścia zanotowane przez J.O. jako warianty, których jest również pokaźna ilość.

Konsultując spis ważniejszych przejść W. Stanisławskiego wykonany przez Józefa Orenburga z przewodnikami W.H. Paryskiego znalazłem kilka nieścisłości dotyczących dat, partnerów jak i opisów dróg. Nie mogłem uzgodnić opisów Orenburga i Paryskiego między innymi na Świnicy i na Małym Jaworowym Szczycie. Na Świnicy nie mogłem ustalić drogi, ani partnerów w związku z niezgodnością opisów i dat. Na Małym Jaworowym z kolei Orenburk podaje, że W. Stanisławski wspólnie z Gnojkiem zrobili częściowo nową drogę natomiast Paryski podaje ją jako drogę w całości zrobioną przez Stanisławskiego.

Dokonując tak wielkiej ilości pierwszych przejść nowych dróg i wariantów W. Stanisławski musiał posiadać oprócz niezwykłego zapału, bardzo dużą wiedzę topograficzną Tatr jak i doskonałe rozeznanie w tatrzańskich problemach.

Choć wielu współczesnych taterników uważa, że w okresie lat dwudziestych i trzydziestych o problemy nie było trudno, to tak jak i dzisiaj należało je nie tylko znaleźć, ale i zrealizować. W. Stanisławski przygotowywał się do nich bardzo solidnie:

... Posiadam moje notatki górskie od dnia 27 lipca 1925 roku, czyli od dnia, kiedy po raz pierwszy w życiu zobaczyłem góry i od tego dnia każdą wycieczkę, ja projektowałem, ja organizowałem, ja kierowałem wyruszeniem i przeprowadzeniem...[9]

Był niezmiernie konsekwentny w swoim dążeniu do rozwiązywania problemów zakończonych wyjściem na wierzchołek góry ( w tamtym okresie taternicy nie wyobrażali sobie innego zakończenia drogi ), ale nie był dla swoich partnerów despotą: - po dwudniowej walce na północnej ścianie Małego Kieżmarskiego Szczytu pisze:

... Miałem ogromną ochotę iść jeszcze tego dnia na wierzchołek Małego Kieżmarskiego Szczytu, choćby normalną drogą, ale towarzysze przekonali mnie,...
...zeszliśmy w dół Doliny Kieżmarskiej, do naszej wczoraj opuszczonej koleby...
... a ja po kilkutygodniowym pobycie w Warszawie, zjawiłem się znów pod północnemi urwiskami Małego Kieżmarskiego Szczytu...[10]

W okresie tym - okresie niezmiernego rozkwitu taternictwa wspinanie zimowe uprawiała stosunkowo nieduża grupa ludzi. Jednym z nich był W. Stanisławski.

Patrząc z perspektywy dzisiejszych przejść i osiągnięć we wspinaniu zimowym, drogi wspinaczkowe, które wtedy pokonał w większości nie były trudne.

Lecz w tamtym okresie, jeszcze odkrywczym, przy słabym sprzęcie lub jego braku, przejścia dla ówczesnych taterników były na pewno dużym nie tylko wyczynem ale i przeżyciem.

Mimo niewielkiej ilości jego przejść zimowych, kilka zasługuje na szczególna uwagę: na przejście północno-zachodniej ściany Zadniego Gerlacha czy Lodowej Przełączki Wyżniej posiadając lekkie buty, raki kute-bez zębów atakujących, ubranie drelichowe, śpiwory szyte przez siebie samego z kocy - nawet w dzisiejszym okresie nie odważyłoby się wielu wspinaczy uważanych za bardzo dobrych w zimie.

Poniżej przedstawiam jego wyjścia w góry w okresie zimowym w latach 1928 - 1933. Są to prawdopodobnie jego wszystkie osiągnięcia zimowe.

Wykaz przejść zimowych

Oprócz niezwykłej inwencji w pokonywaniu problemów tatrzańskich wykazywał również W. Stanisławski duże zacięcie literackie. Oprócz fachowych opisów swoich nowych dróg, pisał wspomnienia, polemiki i refleksje ze skalnych dróg. Artykuły swoje drukował w kilku warszawskich gazetach i w wydawnictwach górskich: w "Taterniku" i w "Wierchach". Niektóre z jego artykułów były bardzo kontrowersyjne i wzbudzały wiele emocji i dyskusji w środowisku. Najwięcej polemik spowodował artykuł ogłoszony w "Taterniku" z 1929 roku pod tytułem "Nowa skala trudności, najtrudniejszych dróg tatrzańskich".

Ówczesna skala trudności wg przewodnika J. Chmielowskiego i M. Świerza składała się z 8 stopniowej oceny dróg, od dróg "bez żadnych trudności"do dróg "nadzwyczaj trudnych". W. Stanisławski proponuje wprowadzenie jeszcze jednego stopnia ( 9 ) i nazwanie go "skrajnie trudno". Chociaż jest świadomy tego, że powstaną drogi jeszcze trudniejsze.

... jeśli zdecyduję się na nazwanie tego 9 stopnia drogami "skrajnie trudnymi", nie znaczy to jednak, aby nic trudniejszego nie mogło powstać w przyszłości...[11]

Wprowadzenie nowej skali trudności jak sam stwierdza powstało w ocenie również innych taterników, którzy zaczęli zauważać, że niektóre nowe drogi są trudniejsze od tych "starych" ocenianych na 8 st. i że zaczyna brakować skali do oceny nowych dróg.

Jako drogi "skrajnie trudne" sklasyfikował 13 dróg (sam przeszedł lub poprowadził 9 z nich). dróg "nadzwyczaj trudnych" również sklasyfikował 13, dróg "bardzo trudnych" 34. W tym czasie było już zrobionych i opisanych 1400 - 1500 dróg wspinaczkowych. Pozostałe zostały ocenione przez W. Stanisławskiego jako łatwe i nie warte zajmowania się nimi.

Jako wzorce trudności ustalił:

9 stopień Żabi Koń północną ścianą
8 stopień Zamarła Turnia południową ścianą
7 stopień Mały Lodowy Szczyt południową ścianą

Nowa skala trudności, którą próbował wprowadzić, spowodowała dość dużą polemikę, krytykę lub wręcz próby ośmieszenia Stanisławskiego. Przykładem może być artykuł K. Narkiewicza-Jodko w "Legenda i rzeczywistość. Garść refleksji." w "Taterniku" z 1930r. Mimo, że Stanisławski po wysłuchaniu krytyk i uwag na temat swojej nowej skali ocen dróg wspinaczkowych, napisał sprostowanie w "Taterniku" z 1930r. (zeszyt 3 str. 72) i przeniósł do klasy o stopień niższej 7 dróg, w tym 6 robionych przez siebie, dyskusja na ten temat trwała na łamach "Taternika" jeszcze przez około rok.

Próby wprowadzenia oceny dróg krytykowano zawsze. Nawet twórcom pierwszego przewodnika, (który nie miał jeszcze żadnego wzorca) Chmielowskiemu i Świerzowi zarzucano, że drogi które nie mają jeszcze powtórzeń, posiadają mało obiektywną ocenę trudności. Inni z kolei stwierdzali, że w Tatrach nie ma w ogóle dróg trudniejszych niż "nadzwyczaj trudne"

Czas pokazał, że Stanisławski miał rację dziś istnieją drogi wspinaczkowe w Tatrach ocenione na 9+.

Przez niektórych autorów W. Stanisławski oceniany jest jako pisarz katastroficzny. Piszący i głównie zajmujący się w swojej twórczości literackiej zagadnieniami "górskiej śmierci". Mimo, że tylko raz napisał swoją refleksję na temat ludzi, którzy ponieśli w górach śmierć. Był to artykuł napisany pierwszego sierpnia 1930r. wydany dopiero w"Tece pośmiertnej" W. Stanisławskiego w 1933r. i zatytułowany przez wydawcę - redakcję "Taternika" " W kole złud".

Artykuł ten powstał gdy Stanisławski dowiedział się o tragicznej śmierci K. Kupczyka, z którym jeszcze parę godzin wcześniej się widział i pił herbatę. Poza tym w okresie działalności Stanisławskiego w Tatrach zginęło tak dużo znanych mu taterników i przyjaciół, że nie mógł przejść obok tego obojętnie:

13.07.1927 ginie na Zamarłej Turni Mieczysław Szczuka - jego mistrz i partner
19.08.1928 giną na Ostrym Szczycie J. Honowska i J. Krókowska
20.08.1928 ginie na Kozim Wierchu J. Leporowski
5.07.1929 ginie Mieczysław Świerz autorytet i człowiek legenda - ginie na drodze, którą pierwszy poprowadził W. Stanisławski
6.10.1929 giną na Zamarłej Turni siostry M. i L. Skotnicówne - partnerki i przyjaciółki Stanisławskiego
15.04.1930 ginie Z. Gieysztor - za jego śmierć jest obwiniany W. Stanisławski
1.08.1930 ginie na Ostrym Szczycie K. Kupczyk wschodząca gwiazda polskiego taternictwa

W ten dzień W. Stanisławski prowadził nowa drogę na Małym Jaworowym. Ścianą, w której były jeszcze żywe wspomnienia śmierci Szulakiewicza i Klimka Bachledy. Śmierć Kupczyka i refleksje z przejścia tej drogi na pewno sprowokowały napisanie tego artykułu. Tematem tym Stanisławski zajął się tylko raz.

Dużo częściej zajmował się i opisywał swoje wrażenia z górskich wspinaczek, które są tematem przeżyć z tatrzańskich wspinaczek.

Wspaniałe są jego wspomnienia z przejścia Małej Śnieżnej Turni, Małego Kieżmarskiego Szczytu, czy opublikowane w "Wierchach" - "Szkice taternickie", gdzie zdradza swoje odczucia, lęki i obawy nie tylko natury fizycznej, ale i psychicznej.

Nie każdy człowiek ma odwagę zdradzić swoje myśli. Stanisławski nie tylko, że ją miał, to potrafił je wyrazić wspaniałym językiem.

W artykułach do gazet warszawskich "Stadion", "Przegląd Sportowy" i "Kurier Warszawski" pisze i swoje wspomnienia ze wspinania na Lodową Wyżnią i próbuje ocenić osiągnięcia polskiego taternictwa, również wdaje się w polemikę na temat polskiego alpinizmu.

W 1931 roku miała miejsce pierwsza polska wyprawa w Alpy. W. Stanisławski był kandydatem na ten wyjazd - niestety z powodów finansowych pozostał w Polsce.

W większości tych artykułów poddawał krytyce osiągnięcia niektórych taterników, oraz drogi, które robili. Wzbudzało to wiele emocji i dyskusji na łamach prasy, niekorzystnych dla Stanisławskiego.

Szczególnie wrogie odpowiedzi otrzymywał od Z. Korosadowicza i K. Narkiewicza-Jodko za skrytykowanie ich opisów dróg w "Taterniku" i za krytykę wyjazdu polskiego w Alpy. Podobnie stało się, gdy skrytykował chwalenie się przez niektórych taterników robieniem wielu krótkich dróg, omijających główne znane ściany i trudności tylko po to, by poszczycić się pokonaniem niezwykłych trudności, ale na krótkich odcinkach.

W. Stanisławski, zdający sobie sprawę z własnej wartości i swoich osiągnięć górskich jasno i zdecydowanie wyrażający swoje zdanie na temat innych wspinaczy zdobył sobie dużo wrogów, szczególnie za sprzeciwianie się ocenom osiągnięć przez ich twórców. Stwierdzał, że dopiero następne pokolenie właściwie oceni dorobek okresu, w którym on działał.

Następne pokolenie oceniło ten okres. Nazwało go "epoką Stanisławskiego". Mimo, że okres, który on rozpoczął nie zakończyła jego śmierć. Jeszcze później wielu jego rówieśników i partnerów robiło drogi co najmniej równie trudne i piękne.

Ale i dziś drogi Stanisławskiego są nadal trudne, piękne i warte ich pokonania. Liczą się w wykazach dróg w Klubach Wysokogórskich.


Artykuły i opowiadania Wiesława Stanisławskiego:

1."Konstruktywizm w taternictwie" -październik 1929r. (tytuł odwydawcy "Taternika")
2."Nowa skala trudności najtrudniejszych dróg tatrzańskich"- 15.12. 1929r. "Taternik"
3."W kurniawie nad lawiną"31.12. 1929r. -"Wierchy" R - 10 1932r. "Szkice Taternickie"
4."Zrobiliśmy Małą Śnieżną"-"Taternik" 1930r.
5."Po sezonie letnim w Tatrach"-"Kurier Warszawski" 28.10.1930r.
6."W Kole Złud"1.08.1930r.- "Taternik" 1933r. "Z teki pośmiertnej W. Stanisławskiego"
7."Zimowa wspinaczka"- "Przegląd sportowy" 11.03.1931r.
8."Galeria Gankowa"- "Stadion" 15.09.1931r.
9."Zadni Gerlach"- "Wierchy"R-10 1932r. "Szkice Taternickie"
10."Ponad największą otchłanią Tatr"- "Taternik" 1933r.

[1] [w] Wydawnictwo Literackie "Czarny Szczyt - proza taternicka 1904-1039" str.303. Halina Ptakowska-Wyżanowicz "Z Niżnych Rysów na Przełęcz pod Rysami"
[2] [w] "Taternik" 1934/35 str. 10-11 J.A.Szczepański
[3] [w] jw.
[4] [w] "Taternik" 1934/35 str. 10-11 J.A.Szczepański
[5] Księga Wypraw TOPR str. 69-70
[6] [w] "Taternik" 1930 zeszyt 2 str. 34
[7] [w] "Taternik" 1933 zeszyt 5-6 str. 108P.Vogel
[8] [w] Wydawnictwo Literackie "Czarny Szczyt - proza taternicka 1904-1939"str. 312. "Z ostatnich dni" J. Wojsznis
[9] [w] "Taternik" 1933 zeszyt 5-6 "Z listów W. Stanisławskiego"
[10] "Nad największą otchłanią Tatr" W. Stanisławski
[11] [w] "Taternik" 1929 "Nowa skala trudności, najtrudniejszych dróg tatrzańskich" W. Stanisławski

Roman Szadkowski

Materiał ze strony: http://www.tatrygory.pl/index.php?lng=pl


Dyskusja o tym artykule liczy 2 posty. Zobacz ją na forum.