Ta strona używa ciasteczek (cookies), dzięki którym nasz serwis może działać lepiej. Dowiedz się więcej Rozumiem

Ogr pokonany. 1500-metrowa ściana w dolinie Tagas padła łupem naszej wyprawy!

2015-09-27
Autor: paszcz
W dniach 18-21.09 zespół w składzie: Maciej Bedrejczuk, Maciej Janczar, Tomek Klimczak i Marcin Wernik wytyczył nową drogę o nazwie Polish Couloir i trudnościach ED2, AI5, 90st, M7-, 1500 m, na niezdobytej północno-wschodniej ścianie nienazwanego szczytu w dolinie Lachit w Karakorum. Droga powstała w stylu alpejskim, wszystkie wyciągi padły OS. Zespół zakończył wspinanie po osiągnięciu grani (wysokość 6004 mnpm) bez wejścia na wierzchołek ze względu na nadchodzące załamanie pogody. Tym sukcesem wyprawa przypieczętowała udany wyjazd eksploracyjny rozprawiając się z największą ścianą doliny i wielką, alpejską drogą. Pomimo niezdobycia szczytu jest to kapitalne osiągnięcie i wielki sukces polskiego alpinizmu. Warto podkreślić, że jest to pierwsza od wielu lat droga Polaków na dziewiczej, himalajskiej ścianie. Wszystkim uczestnikom składamy serdeczne gratulacje!

Jak donoszą autorzy przejścia: "17 września po otrzymaniu nienajgorszych prognoz ruszyliśmy w pełnym 4-osobowym składzie do bazy wysuniętej na wysokości ok. 4500m n.p.m. Tam w rozbitych namiotach znajdowała się już większość naszego sprzętu. Baza wysunięta stała pod wspaniałą, ponad półtorakilometrową, północno-wschodnią ścianą nienazwanego szczytu, który ze względu na strzelistość określiliśmy roboczo mianem Ogra. Z naszych obserwacji Ogr stanowił najpoważniejszy cel alpejski po wschodniej stronie doliny Lachit. Wszyscy bardzo chcieliśmy na niego wejść, stąd zapadła decyzja o wspinaniu w zespole 4-osobowym, który jest wprawdzie wolniejszy, jednak lepiej rozkłada obciążenie. Następnego dnia wstaliśmy o 3.30 rano i po pokonaniu 100-metrowego stożka lawinowego, oraz dolnego nawisu lodowego wbiliśmy się w wybitny śnieżno-lodowy kuluar, którym biegła nasza droga. Tego dnia urobiliśmy 8 wyciągów i dwa długie odcinki na lotnej. Wspinaliśmy się w przyjemnym, lecz niełatwym i często pionowym lodzie. Problematyczny okazał się przedostatni wyciąg z pionowym, twardym lodem, na którym jakimś cudem naklejona była ok. 30cm warstwa śniegu. Każdy ruch wymagał czyszczenia i był bardzo męczący. Dość wygodną platformę biwakową wykopaliśmy w śniegu na wysokości około 5380m i po godzinie 23.00 leżeliśmy już w płachtach. Drugiego dnia rano kontynuowaliśmy wspinaczkę na lotnej, aż do osiągnięcia terenu mikstowego, który skutecznie zmniejszył nasze tempo i wymagał sztywnej asekuracji. Tego dnia udało nam się dotrzeć do wysokości około 5700m, kończąc wspinaczkę nocą. Znalezienie półki biwakowej nie było łatwe gdyż teren był dosyć stromy, a płytko pod śniegiem kryła się skała lub twardy lód. Ostatecznie udało nam się wykopać wąską półkę, na której z trudem się pomieściliśmy i spędziliśmy drugą noc w płachtach. Trzeciego dnia dość sprawnie podeszliśmy na lotnej pod spiętrzenie blisko grani. Następnie pokonaliśmy na sztywno dwa wyciągi w pionowym terenie lodowo-mikstowym, które odczuliśmy na M7- i M6. Był to niewątpliwie crux całej drogi. Kolejnym wyciągiem przebiliśmy się przez niewielki nawis śnieżny i wyszliśmy na grań. Znajdowaliśmy się na wysokości ok. 6004m wg altymetru. Była już godzina 15.30. W międzyczasie rozpoczęła się zawieja śnieżna skutecznie ograniczająca widoczność. Planowaliśmy oczywiście wejść granią na szczyt Ogra. Z drugiej strony wiedzieliśmy, że przy intensywnych opadach nasz kuluar zamieni się w koryto lawinowe i zjazdy nim będą bardzo ryzykowne. Innej sensownej alternatywy zejścia z góry nie widzieliśmy. Po nawiązaniu łączności z bazą dowiedzieliśmy się, że w miarę dobra pogoda utrzyma się jeszcze tylko jeden dzień po czym nastąpi jej wielodniowe załamanie. Na dotarcie do szczytu granią i powrót do przełęczy potrzebowalibyśmy dodatkowego dnia, a to oznaczałoby zjazdy kuluarem w załamaniu pogody. Na przeczekanie załamania na grani nie starczyłoby nam z kolei gazu. Z ciężkim sercem podjęliśmy, jak się potem okazało, jedyną słuszną decyzję o odpuszczeniu szczytu i rozpoczęciu zjazdów drogą, po to aby wydostać się ze ściany przed załamaniem. Po 12 zjazdach dotarliśmy w nocy do naszego pierwszego biwaku na 5380m, gdzie doczekaliśmy rana. Czwartego dnia zgodnie z zapowiedzią utrzymywała się jeszcze dobra pogoda. Wykonaliśmy kolejne 15 zjazdów docierając do podstawy ściany. W trakcie zjazdów Ogr pokazał pazura posyłając nam na głowy lawinę. Szczęśliwie akurat w tym momencie byliśmy schowani za występem skalnym i poczuliśmy jedynie jej silny podmuch. Wykonaliśmy łącznie 27 długich zjazdów głównie z abałakowów i haków pozostawiając w ścianie 45m repa. Około godziny 16.00 byliśmy już w bazie wysuniętej i stamtąd od razu zeszliśmy do bazy. Tej samej nocy rozpoczęło się silne załamanie pogody, które trwało nieustannie przez kolejne dni i noce, przynosząc prawie metrową warstwę śniegu. Ogra nie było widać, jednak z bazy słyszeliśmy nieustannie schodzące lawiny. Cieszyliśmy się, że choć pogoda nie pozwoliła zdobyć wierzchołka, to jednak udało się wydrzeć ścianie naprawdę piękną, alpejską linię. Dziękujemy za wsparcie naszym sponsorom, a w szczególności Polskiemu Związkowi Alpinizmu, Fundacji Kukuczki oraz darczyńcom z PolakPotrafi. Schemat drogi wrysowany jest orientacyjnie, duża część drogi jest zasłonięta, podaliśmy maksymalne nachylenie trudności lodowych.
Pozdrawiamy Zespół Tagas Expedition 2015.