Ta strona używa ciasteczek (cookies), dzięki którym nasz serwis może działać lepiej. Dowiedz się więcej Rozumiem

Katalońskie opowieści Niny

2016-03-16
Autor: Admin

Przestawiamy krótką relację Niny Gmiter z Katalonii.

W tym roku luty spędziłam z moim partnerem - Marvinem Winklerem - w Hiszpanii. Pierwszy raz odwiedziłam popularną ostatnio Chullilę, a potem skierowaliśmy się w kierunku dziurawych skałek Margalefu.

Dwudniowy pobyt w Chullilli potraktowaliśmy jako rozwspinanie, jest tam dużo pięknych, długich dróg idealnych do próbowania OS.  Mur skalny kanionu zaprasza nas na wspinanie cały dzień.   W zależności od pogody mogliśmy wspinać się na słońcu lub w cieniu od świtu do zmierzchu.

Drogi są tam bardzo techniczne, najczęściej długie, ale ich charakter jest bardzo zróżnicowany. Patrząc z dołu, trudno jest określić, czy droga na którą się wybieramy jest ciągowa, czy bulderowa. Jedno jest pewne - jest ładna. Jedyną wadą tego miejsca był dla mnie  bardzo silny wiatr, który jest charakterystyczny dla tego rejonu, ale coś za coś - dzięki temu tarcie jest wyborne, nawet gdy słońce świeci dosyć mocno.

Ze względu na to, że było zimno, w Margalefie wspinaliśmy się w sektorze Raco de Espadellas, ponieważ słońce wchodzi tam rano i pozostaje do końca dnia. Dla początkującego bulderowca i dziurkotrzymacza, sektor ten to prawdziwe wyzwanie - drogi mają charakter wytrzymałościowo - siłowy. Pomimo, że wspinamy się od dziurki do dziurki, nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że wspinanie tam jest monotonne- chwytów i stopni jest bardzo dużo, więc możemy kombinować na różne sposoby, jak przejść trudne miejsce, albo jak przemieścić się najbardziej "ergonomicznie" po przedarciu przez cruxa.

3 tygodnie w Katalonii minęły nam bardzo szybko. Wspinanie po drogach, które są dużym wyzwaniem angażowało tak mocno, że nawet śnieg nam nie przeszkadzał (no może trochę przeszkadzał...jestem zmarźlakiem). Drobne sukcesy na drogach różniących się charakterem od wytrzymałościowych wspinaczek, w jakich się specjalizuję dały mi bardzo dużo satysfakcji i motywacji do pracy nad moimi słabszymi stronami. śmiało mogę stwierdzić- ferie bardzo udane!

Chciałam podziękować tym, bez wsparcia których by mi się nie udało realizować mojej pasji. Najlepiej mi się ładuje na Arenie Wspinaczkowej Wgórę, A najlepiej mi się ładuje z ekipą Motionlab. Dzięki Wildclimb mogę się wspinać w najwygodniejszych i najprecyzyjniejszych butach. Heartbeat dba o mój styl, a dzięki Headcrush nie marzną mi nigdy uszy. No i najlepszemu klubowi w Polsce - Klubowi Wysokogórskiemu Warszawa!