paszcz,
07.06.2018 19:48
Same narzekania na pezetę i ten cały walny Zjazd. Dlatego dla równowagi i w duchu pluralizmu zamieszczam nadesłany do klubu anonimowy debiut młodego poety z głębokiej mazowieckiej prowincji.
ZJAZD
W Obleśnicach, w ciasnej sali
Alpiniści się zjechali,
By w sobotni dzionek cały
Opowiadać dyrdymały,
Robić raban, zgłaszać wnioski
I piwo przynosić z wioski.
Najpierw było, oczywiście,
Że ogólnie zajeżyście
W związku jest pod każdym względem
I byłoby wielkim błędem
Coś w nim zmieniać - tu owacja,
Aplauz oraz akceptacja.
Pierwszy odwiedził to plenum
Sam dyrektor Tepeenu
I zeznawał bardzo szczerze
O tatrzańskim e-eserze
I o tym, że jego zdaniem
Są problemy ze wspinaniem.
Bo wspinacze zaufanie
Niskie mają niesłychanie
I z dziwnej nie chcą przyczyny
Do parkowej wejść rodziny,
A szczególnie to dotyczy
Anty-eserowej dziczy.
Na to powstali narciarze,
Łzami zlane mając twarze,
I rzęsiście dziękowali
Za to, że im zjechać dali
I wołali: „W jednym rzędzie
Z Tobą stoim i stać będziem!”
Potem weszła nowa sprawa
Od klubu KW Warszawa,
Co ku zgrozie wszystkich gości
Zgłosił votum nieufności
Wobec niepokalanego
Doktora Modrzejewskiego.
I zaczęli od kwękania,
Że ów robi gdzieś badania,
Z których podobno wychodzi,
Że wspinanie bardzo szkodzi,
I że doktor liczył spity
I wprowadzić chciał limity!
Gada Pryszczak, żmija wraża,
Modrzejewskiego obraża
Sugerując arcypodle,
Że się ten umieścił w siodle
I na pezetowskim grzbiecie
Karierę robi w powiecie!
Oraz, że jego badania
O kant są do połamania!
Tego było już za wiele -
Wstali władz przedstawiciele
I rzucili w twarz bękartom,
Że ich słuchać jest nie warto
Że jest doktor darem z nieba
I że go tu bronić trzeba.
Sam Iksiński stanął w szranki
Uciął wszystkie przysrywanki
I oznajmił : „niech wie walne”
Że to sprawy personalne”
I wygłosił też peany
Na doktora koncept-plany
Zapał jego niespożyty
I pochwalił też limity.
Modrzejewski bez wahania
Stwierdził, że jest od wspinania
Ekspertem najlepszym w kraju,
I że wszyscy go słuchają,
I że on dawał wywiady,
I że dostał się do Rady.
Po czym wszystkich zaszachował
Gdy sam siebie zacytował!
Wtedy pani z kanioningu,
Wkroczyła na środek ringu,
I huknęła, że w nauce
Nie liczą się żadne buce,
Tylko liczą się kariery
I przed nazwiskiem litery!
Jakby tego było mało
Coś się w kwitach wysypało,
O Berbece coś tam było -
Strasznie wszystkich to wkurzyło -
Że podstępne ktoś pytanie
Zadał o finansowanie
I się cała rzecz przewleka,
A tam obiad w knajpie czeka!
No i wybuchła panika,
Nikt nie wiedział, co wynika
Które słupki, co dlaczego?
Co Berbeka ma do tego?
I czy nie jest temu winna
Ta komisja rewizyjna.
Po przerwie znów wyszła siara,
Że się zarząd słabo stara,
I że źle coś powypełniał,
W składkach UJA coś naściemniał,
Lecz Iksiński zwalił siarkę
Na poprzednią sekretarkę!
Tu przemówił pełen troski
Sam sekretarz M. Brzozowski
I wyraził myśl zuchwałą
(Czym osłupił salę całą),
Że on myślał, by to UJA
Jednym ruchem zrobić w ch…a
I zawyżyć liczbę członków
Aby w grze mieć więcej pionków!
Pryszczak zerwał się przejęty
Wrzasnął, że to są przekręty,
Lecz go wezwał do raportu
Sam Skaliński, szef od sportu
I rzekł, że to się spotyka
I że w sporcie to praktyka.
I by ciężar swoim słowom
Nadać bardzo obrazowo,
Na framudze dał ze szmaty
I od zjazdu dostał graty.
Potem było o gazecie
Co najlepsza jest na świecie,
I na którą się złożyli
Taternicy po pięć zyli,
Bo nieważne, czy czytają -
Na gazetę bulić mają.
Tu tanecznym krokiem wpada
Red. Słodkiewski i powiada:
Się coś nie wydrukowało?
No bo miejsca było mało!
Na FB nie umieścili?
No bo nie zauważyli!
I klął się na wielkie góry
Że nie robił tam cenzury,
A w ogóle taternictwo
Obniża mu czytelnictwo
I najlepiej, by w numerze
Więcej było o rowerze.
Wszyscy byli już zmęczeni
A więc po tym zjazd zamknęli,
Mając silną motywację
By się stawić na kolację,
Wypić piwo, zjeść kiełbasy
I omówić wolność prasy.
I przy piwku oraz winie
Pomówić o zła przyczynie,
Co się na Mazowszu kryje
I niezmiennie w związku ryje,
Że to trzeba opanować -
- Może zdelegalizować?