dr,
29.01.2024 13:29
oczywiście chodzi o staw pod Rysami, nad którym w tym roku lody wylały nad wyraz licznie i obficie, i mamy do wyboru wszystkie pięć linii, a każda w bardzo dobrych warunkach (a pierwszy wyciągu drogi Jachu bez strachu ma lód od startu);
można wręcz mówić o klęsce urodzaju… więc zachęcam do odwiedzenia miejsca, bo taki warun nie zdarza się często; każda z dróg wygląda na ciekawszą (a te, które przeszedłem są) od przedziabanego na wszystkie sposoby słynnego morskoocznego kuluaru;
są to lodospady rekreacyjne, o umiarkowanych trudnościach (głównie dwójkowo-trójkowych), ale należy mieć świadomość, że rejon należy do tych bardziej zagrożonych lawinami - i to jest duża niedogodność - czynnik, który dodaje powagi wspinaniu tamże (w aktualnej sytuacji nawet nie ma co o nich myśleć); zagrożenie dotyczy zarówno stoków podejściowych jak i samych linii, które są kolektorami dla terenów powyżej; niemniej lodu nalało tak dużo, że się za szybko nie rozpuści - warto więc wcześniej zaplanować wycieczkę, trzymać rękę na pulsie warunków, i gdy tylko sytuacja lawinowa się poprawi – uderzyć;
drugą niedogodnością jest konieczność posiadania umiejętności własnoręcznego zakładania stanowisk zjazdowych w lodzie (a jest to najwygodniejszy powrót do podstawy zbocza po wspinaniu), czyli kręcenia abałaków, gdyż rejon pomimo prowadzenia działalności przewodnickiej nie odczekał się jeszcze solidnych, stałych stanowisk; ale to tylko dodaje smaku wspinaczce i życzyłbym sobie, aby taki stan trwał wiecznie;
lodospady dobrze opisane są w fantastycznym przewodniku Kuby Radziejowskiego;
udostępnione kilka lat temu w necie fototopo autorstwa Rafała Miklera, które zamieszczam poniżej w zasadzie wyczerpuje temat:
zaznaczone nitki lodowe (z wyjątkiem lodospadu Machnika, który jest wyraźnie krótszy, ale i trudniejszy) mają długości ok. 150 m (plus-minus kilkanaście metrów) i robi się je wygodnie na 3 wyciągi (jak mamy wystarczająca liczbę śrub); tyleż samo zjazdów zajmuje powrót;
czas potrzebny na ich zrobienie – o ile nie jesteśmy melepetami (czy jak to się u nas mówi – lewatywą) - to jakieś 3-4 godz./droga; jeśli się nie wyrabiamy, to znaczy, że robimy „coś nie tak”, i zdecydowanie warto przemyśleć czym to „coś” jest;
osobiście sprawdziłem dwie z nich: Prawe lody (aka Droga Wacha) i Jachu bez strachu; 23 stycznia br., gdy tam działaliśmy, wydały mi się najatrakcyjniejsze (Środkowe startujące wysoko w żlebie straszyły śniegiem, Lewych na podejściu jakoś nie zauważyłem, a do Machnika było za daleko na moją rachityczną łydkę) - są też położone w bezpośrednim sąsiedztwie, i taka para (jak widać niżej) do zrobienia kolejno jeden po drugim sama się narzucała;
(na żółto Jachu bez strachu, po lewej widoczne Prawe lody/Droga Wacha – fotkę pobrałem z profilu przewodnickiego fb Kuby)
Prawe Lody oferują wg przewodników trudności WI 3 i takie zastaliśmy na 1. i 3. wyciągu, przy czym na dole mamy do czynienia ze zdecydowanie większym ciągiem - góra to krótka ścianka nad śniegami; pozostały teren to lodowa dwójka oraz śniegi do pokonania techniką „na psa” i tych było w sumie 50-60 m; drogę zrobiliśmy na 3 wyc. (odpowiednio 60, 70 i 35 m dł.); wszystkie stanowiska własne (po 2. wyc. ze skały); zjazdy z własnoręcznie kręconych abałaków;
Jachu bez strachu – wycena przewodnikowa M6 R, WI 4+ (pierwsze przejście) lub samo WI 4+ (gdy całość jest wylana) - obu nie bardzo rozumiem; w przypadku pierwszego przejścia, które jest dobrze udokumentowane fotkami w necie wynika, że to po prostu M6 R i człon lodowy jest zbyteczny (przynajmniej ja tam odpowiedniej ilości lodu do wyceniania skala WI nie widzę); co do czwórki z plusem wydaje mi się to lekką przesadą (króciutki spionowany odcinek na starcie drogi tuż nad zaspami śnieżnymi) i WI4, mam wrażenie wystarcza z zapasem* – a przynajmniej w dniu, w którym my tam byliśmy; ale niezależnie od cyfry** droga jest bardzo ładna i z pewnością warto się na nią wybrać, gdy da się ją przejść w całości po lodzie; drogę również zrobiliśmy na 3 wyc. (odpowiednio 60, 65 i 15 m dł.) trudności poszczególnych wyc.: WI 3/4, WI 2, WI 3 - startowa sopelko-kurtynka czujna, na wyjściu ubezpieczona stałym hakiem, później świetny, łatwy lód, a na koniec bardzo ładna, sprężna ścianka z grubego niebieskiego lodu; śniegów „na psa” podobniej jak poprzednio - jakieś 50 m;
obie drogi ładne i oceniam je całościowo jako ciekawsze od lodów w Maszynce do mięsa, w której jest sporo łażenia po płaskim między progami; kuluar, o którym było wyżej to nawet nie ma startu;
do pełni szczęścia zabrakło dobrej pogody - od rana padał śnieg i podwiewał wiaterek, co skutkowało pyłówkami, które na 2. lodzie były już permanentne i całkiem duże;
co do sprzętu to:
- lina podwójna - im dłuższa tym lepiej (znaczy mniej wyciągów),
- śruby lodowe - tyle ile mamy (i znów - im więcej śrub, tym mniej wyciągów) – polecam głównie 13-stki i coś dłuższego do kręcenia zjazdów; myśmy mieli na bogatości: 2x10, 8x13, 3x17 i 1x21,
- warto mieć zestaw małych mechaników – do skały jest całkiem blisko; np. zestaw 5 szt. offsetowych X4 BD, jaki zwykle zabieram, okazał się idealny,
- ekspresy - w liczbie odpowiedniej do powyższych gadżetów (plus 1-2 na incydentalne stałe haki),
- przyrząd do zakładania zjazdów i trochę repa na zjazdy z lodu, chyba, że umiemy i mamy gadżet do robienia zjazdów z przewleczonej liny, to rep zbędny;
wydaje mi się, że wyczerpałem temat, ale jak są jakieś pytania to bardzo proszę;
poz_dr
* mamy w Kielcach (stolicy kompaktowego loda) określnie na takie miejsca: „niedolana Klasyczna” (która jak jest w optymalnych warunkach ma WI 3, może z malutkim plusikiem) i wyceniamy je na WI3/4;
** znakomity wspinacz lodowy - DżejDżej - powiedział mi kiedyś: "w miejscach, gdzie nie ma dużo pionowego lodu ludzie zwykle wyceniają o stopień lub nawet dwa za wysoko";