Ta strona używa ciasteczek (cookies), dzięki którym nasz serwis może działać lepiej. Dowiedz się więcej Rozumiem


UPADEK ALPINISTYCZNEJ KLASY ŚREDNIEJ
Grzegorz Rapacz, (Gość), 14.05.2017 22:02 Ważny temat... 

http://cragmagazine.pl/upadek-alpinistycznej-klasy-sredniej-wg-piotra-sztaby-i-waldka-niemca/
Jacek Bulski, (Gość), 14.05.2017 23:45 nie wiem czy mam rację ale myślę że ilość wypadków śmiertelnych zrobiła swoje... podobno naprawdę dobry wspinacz to stary wspinacz,  a tych aż tak wielu niestety nie zostało, tych o których czytało się książki z podziwem i wypiekami na gębie jako szczeniak, a nawet tych współczesnych/edit.*wypadków śmiertelnych/, których niestety nie brakuje; zobaczcie jak zmieniła się rola i podejście ojca w Polsce przez ostatnich 30lat... to nie jest zmiana, to jest po prostu totalna rewolucja i to chyba ze społecznego punktu widzenia pozytywna; i do tego wszystkiego dochodzi zmiana systemowa i możliwość zaspokojenia odwiecznej potrzeby przeżycia przygody w przeróżny obecnie sposób, który kiedyś był mocno ograniczony, -to moim zdaniem główne przyczyny takiego stanu rzeczy w temacie poruszonym przez kolegów.
Post edytowany. Ostatnio: 15.05.2017 08:26
m a z e n o , (Gość), 15.05.2017 09:08 > Ale ja sobie myślę, że niewieściejemy. (cyt. valdi)
nie "niewiesciejemy".
jest gorzej.
spedalilismy sie.
jesli gdzies czytam narcystyczna epopeje (12 tysiecy znakow, sic!) doroslego faceta o jednej nocy pod namiotem w beskidach w listopadzie albo o "ekstremalnej wyprawie samochodami terenowymi na mazury" (!!!) - to okrutnie sie spedalilismy.

> rola i podejście ojca w Polsce przez ostatnich 30lat
>
totalna rewolucja i to chyba ze społecznego punktu widzenia pozytywna
broda, ktora nie czyni drwalem, rurki na dupie, codzienny selfik na fejsie, dwa lata i rozwod, bo "Ma być miło, szybko i wygodnie. Po kiego czorta się męczyć?" (cyt. valdi)
dr, 15.05.2017 09:36
(Gregor), 14.05.2017 22:02 napisał(a):
Ważny temat... 
dlaczego i dla kogo ważny?

poz_dr
Jusza, 15.05.2017 10:48
dr, 15.05.2017 09:36 napisał(a):
(Gregor), 14.05.2017 22:02 napisał(a):
Ważny temat... 
dlaczego i dla kogo ważny?

poz_dr


Hej Doktorze,

Myślę, że ważny dla ogółu, bo porusza przeszłość, teraźniejszość i przyszłość w szerszym niż tylko łojenie aspekcie. Zwróć uwagę na końcówkę erraty Waldka:

I trudno zarzucać obecnym dwudziestolatkom takie podejście, skoro wpajano je im od dziecka. Jeżeli rodzice boją się puścić dziecko z górki na rowerze i kategorycznie zabraniają wchodzenia na drzewo bo gałąź może się złamać, to jak taki mały człowiek ma się nauczyć  podejmowania ryzyka czy przezwyciężania własnych słabości? Minie parę lat i obecne dzieci będą uczyć swoje dzieci tego, co doskonale znają: Marysiu nie wchodź na trzepak bo możesz spaść, lepiej zapisz się na fitness, Zdzisiu zostaw tą piłkę, możesz dostać w główkę i będzie bolało. Wybiegając trochę w przyszłość, mogę sobie wyobrazić rodziców, którzy nie pozwolą dziecku wsiąść na rower, bo się będą bali. Będą się bali, że jakiś oszalały obrońca praw dziecka obierze im prawa rodzicielskie, bo dopuścili do utraty zdrowia Marysi poprzez otarcie skóry… I jak kiedyś nie daj Boże pojawią się w naszym zakątku świata „nowi barbarzyńcy”, to wejdą w nas jak w masło. (Waldemar Niemiec)

Ta opisywana przez chłopaków dzisiejsza miałkość taternictwa, alpinizmu to tylko wtórny efekt zmian, które dzieją się w dużo większej skali dookoła. 
Z jednym się zgodzić nie mogę - z tym pesymizmem, z tym złożeniem broni. "Nowi barbarzyńcy" nie tylko kiedyś wejdą, ale już się całkiem dobrze rozgościli. Nie każdy musi być herosem i działać z podniesioną przyłbicą, jednak to głownie od nas samych zależy, czy w ogóle podniesiemy tarczę. Ktoś chce zostać twardzielem i bohaterem? Może warto zrezygnować z taternictwa (owszem boli!) i zająć się wychowaniem synów i córek (wszak to bardzo wymagająca, ekstremalna i prawdziwie męska przygoda!)? Może spróbować coś w tym względzie zrobić razem z innymi ojcami myślącymi podobnie? Może spędzanie tygodni z kolegami na Hali czy w Moku nie wpłynie pozytywnie na rozwiązaniem kwestii najmłodszego pokolenia, o którym z takim wielkim przejęciem pisze Waldek? Może mamy taką sytuację, bo prawdziwi twardziele, zamiast wychowywać synów siedzieli na skalnej półce napawając się bez reszty górską wonią? Po długich latach zeszli z grani i odkryli, że w dolinach panuje zaraza. Zabrali zatem dupę w troki i wracając na swoje szczyty ze zdumieniem odkryli, że tam także "dżuma", że upadek... Biadolą teraz, zamiast jak to na twardzieli przystało, zakasać rękawy i zabrać się do męskiej roboty aby - trzymając się słów Waldka - zmieniać "masło" w twarde tarcze i miecze.

"Czy nie ma już potrzeby w mężczyznach, by mierzyć się ze swoim strachem i ograniczeniami?" Oczywiście, że jest. Mierzyć się jednak można na wiele sposobów. A taternictwo? No cóż, taternictwo wypada tu niestety dość miałko.


PS. Żeby było jasne, ja Twoje dzieci Doktorze znam i wiem, jak bardzo starasz się je dobrze wychowywać. Mało który chłopak ma taką szkołę, jak twoje dziewczyny - urwałyby głowę "nowym barbarzyńcom" i to gołymi rękami, zanim zniewieściali chłopcy wyjęli by swoje smartofny dzwoniąc do mamusi po pomoc (bo tatuś w pracy zajęty albo w górach).
;-)
 
dr, 15.05.2017 11:50 Juszo - ten szerszy aspekt to można sobie poomawiać w hajdparku;

mnie jednak interesuje ten wąski wspinaczkowy;
przeczytałem to wczoraj, być może nieuważnie, bo niczego ważnego tam nie znalazłem;
i stąd moje pytanie, bo może coś przegapiłem;

poz_dr
Jusza, 15.05.2017 12:07 Dr, masz rację.
Grzegorz Rapacz, (Gość), 15.05.2017 16:46 dr, 15.05.2017 09:36 napisał(a):
(Gregor), 14.05.2017 22:02 napisał(a):
Ważny temat... 
dlaczego i dla kogo ważny?

Spodobał mi się ten artykuł i sprowokował do pewnych przemyśleń dotyczących mnie samego. Innych staram się nie oceniać bo nie mam do tego prawa. Sądzę, że warto ten tekst przeczytać ale skoro sądzicie, że nie ma tam nic ważnego to ok... 
dr, 15.05.2017 17:05
(Gregor), 15.05.2017 16:46 napisał(a):
Spodobał mi się ten artykuł i sprowokował do pewnych przemyśleń dotyczących mnie samego. 
no i co Ci wyszło?

poz_dr
Grzegorz Rapacz, (Gość), 15.05.2017 18:51 W maksymalnym skrócie "jestem cieńki ale trzeba to zmienić" ;)
Jusza, 16.05.2017 09:54
dr, 15.05.2017 11:50 napisał(a):

mnie jednak interesuje ten wąski wspinaczkowy;

W kwestii wąsko-wspinaczkowej wypowiedzi chłopaków są nie tyle interesujące, co irytujące. Zarówno Piotr jak i Waldek wspominają czasy, gdy normą było haczenie oraz styl oblężniczy. Zauważ, że dzisiaj górskie przejście V A0 (nawet zimowe) uchodzi raczej za miserable. Podniósł się poziom sportowy, drogi są odhaczane, nikt nie ma czasu na wiszenie dniami i nocami w ścinanie z worem żelastwa, aby potem powiedziano - azerował dziadyga. Generalnie haczenie jest dzisiaj uznawane za bardzo słaby styl. Warto mieć to na uwadze. Niemniej mi się te wypowiedzi podobają, są zgrabnie napisane, zwłaszcza te poza wspinaczkowe obserwacje wg mnie są bardzo trafione. Jedynie trochę za dużo biadolenia - tego nie lubię ;)

 
(Gregor), 15.05.2017 16:46 napisał(a):

 Innych staram się nie oceniać bo nie mam do tego prawa. 

Gregor, btw... masz pełne prawo do oceny poczynań oraz opinii innych osób. Nie kryguj się. Odmawianie sobie i innym prawa do ocen to jakiś chory wynalazek współczesności, Nic nie warty, pusty i głupi slogan.
;-)
Post edytowany. Ostatnio: 16.05.2017 10:20
dr, 16.05.2017 10:05 (Gregor), 15.05.2017 18:51 napisał(a):
W maksymalnym skrócie "jestem cieńki ale trzeba to zmienić" ;)

eee - na taką osobistą refleksję zawsze jest czas;
przeczytaj sobie wywiad z Dudusiem - tylko uważaj, żebyś nie zapadł się w sobie, skoro jesteś na takie egzo-bodźce wrażliwy;

sęk w tym, że artykuł Sztabowego rości sobie prawo do opisu zjawiska z szerszej perspektywy - nazwijmy to "systemowej";
to na dzień dobry budzi u mnie wątpliwości, a nawet sprzeciw;
głos Waldka (uwaga: żadna tam errata, tylko co najwyżej suplement) może i ciekawy, wartko napisany... ale z ust twórcy i właściciela pierwszej fabryki wspinaczkowej w Polsce nie brzmi za dźwięcznie;
za dźwięcznie nie brzmi to również w kontekście przenoszenia przez autorów tekstów swoich kursów taternickich do Paklenicy, gdzie wspinanie nie ma w zasadzie nic z górami wspólnego...

ja po prostu nie bardzo wiem czemu i komu takie pisanie ma służyć - to kryptoreklama szkoleń pezety?
skrót PZA pojawia się tam 9 razy, w tym 6 razy w towarzystwie deklinowanego słowa 'instruktor';

poz_dr
Post edytowany. Ostatnio: 16.05.2017 10:30
Jusza, 16.05.2017 10:23
dr, 16.05.2017 10:05 napisał(a):
eee - na taką osobistą refleksję zawsze jest czas;
przeczytaj sobie wywiad z Dudusiem - tylko uważaj, żebyś nie zapadł się w sobie, skoro jesteś na takie egzo-bodźce wrażliwy;
 
Eee tam zaraz wrażliwy. Tak generalnie, to mnie to raczej wisi. Z wyjątkiem ostatniego akapitu "erraty" (czy jak tam zwał). Ten akapit w ogóle sprawił, że się odezwałem, reszta to ubijanie gówna w moździerzu.
dr, 16.05.2017 10:29 to nie do Ciebie było!
nie bądź taki pępek świata;
zaraz przeedytuję, żeby było to jasne;

poz_dr
 
Jusza, 16.05.2017 10:33
dr, 16.05.2017 10:29 napisał(a):
to nie do Ciebie było!
nie bądź taki pępek świata;
 
Ja nie jestem pępkiem?!  Żarty. Jestem nie tylko pępkiem ale i całym brzuchem świata.
;-)
 
kwieciński, 17.05.2017 11:56 A może Waldek nie zauważył, że Słowacja nie jest już niedostępna? I są tam fajne góry, tak,ze nie trzeba tylko tego Mięgusza oblegać.
Poza tym co to znaczy "jeżeli chcemy mieć mocnych alpinistów" - kto chce i po co?
dr, 17.05.2017 12:23
kwieciński, 17.05.2017 11:56 napisał(a):
kto chce i po co?
o właśnie;
to własnie miałem na myśli pytając "dlaczego i dla kogo ważny";
tez jestem ciekaw kto chce... bo przecie nie Waldi i Sztabowy, którzy na komfortowym wspinaniu robią biznes;

na fejsie CRAGmagazine - dobry komentarz napisał Piotr Czmoch:
"No a gdyby odwrócić sytuacje... że to przed '89 rokiem sytuacja była nienormalna? Że aktywność wspinaczkowa była dlatego duża, że nie można było realizować się na innych płaszczyznach? Czy to sportowych, zawodowych czy innych? Ja sam od ok 10 lat nie wspinam się w Polsce (a wspinam się dużo i więcej niż w latach '90, kiedy wspinałem się sporo), do tego zacząłem uprawiać inne aktywności. 
Prowokacyjna teza? Ale jak zmienia punkt widzenia..."

wg mnie to nie jest prowokacyjna teza, tylko opis rzeczywistości - aktywność wspinaczkowa w PRLu była zbyt duża i wynikała z nienormalności w jakiej ludzi wówczas żyli;
podstawowe fakty są takie: Polska to kraj nizinny, skał nie ma dużo, gór jest jeszcze mniej; do tego to co jest zostało sprowadzone do przyrządu gimnastycznego;

poz_dr
Post edytowany. Ostatnio: 17.05.2017 12:23
dr, 17.05.2017 13:20 kursy taternickie w Paklenicy stworzyły potrzebę unifikacji instruktorów taternictwa tamże:

http://www.instruktorpza.pl/unifikacja-it-paklenica/

poz_dr
Jacek Kierzkowski, (Gość), 18.05.2017 18:41 Czas jakiś temu przeczytałem na 'fb' ten esej (dwugłos polemiczny), poczyniony przez Kolegów Piotra i Waldka. Puściłem to w odmęty zapomnienia bo odczułem rozdźwięk. Tymczasem zwyczajowo zajrzałem na nasze forum i natknąłem się na wypowiedzi w sprawie. Roznieciło to we mnie zainteresowanie i choć nie wszytsko jest mi "po drodze" w Waszych Koledzy komentarzach, to ujrzałem wystarczająco ciekawie podjęte kwestie by "dorzucić swoje dwa grosze".
Do rzeczy:

Esej jest wg. mnie przyzwoity, zrozumiały w odbiorze ale nie uchwycił, mimo zdublowanych wysiłków istoty rzeczy. Tak, jest inaczej ale czy zaraz gorzej? Czy do czeluści pędzi ten świat czy może już w skoku nad czeluścią, bo w dali, ale jednak w zasięgu, majaczy zrąb drugiego brzegu? I tu bliżej mi do odniesień Piotrka. Wyraźnie stroni od czarnowidztwa na rzecz analizy stanu rzeczy. Świadom zdaje się Piotr procesów, zjawisk, faktów, które to zręcznie bez nadmiernych wędrówek w głębiny, zestawia i domyka zagadnienie w optymistycznych, no chcociaż jasnych barwach.
Całość zaś, to raczej szkic, uproszczony konstrukt oparty na tęsknocie za czasem dawnym, szukaniu odniesień w trudno uchwytnym, (bo mocno złożonym) kontekście społecznym i w końcu krytyką obecnego stanu rzeczy z wyraźnym pesymizmem u Waldka w prognozie przyszłości. Podzielam tu stanowisko Juszy: "Z jednym się zgodzić nie mogę - z tym pesymizmem, z tym złożeniem broni".
Doktorowi też przyklasnę bo coś w tym jest niewątpliwie, gdy powiada:
"sęk w tym, że artykuł Sztabowego rości sobie prawo do opisu zjawiska z szerszej perspektywy - nazwijmy to "systemowej";
to na dzień dobry budzi u mnie wątpliwości, a nawet sprzeciw;
głos Waldka (uwaga: żadna tam errata, tylko co najwyżej suplement) może i ciekawy, wartko napisany... ale z ust twórcy i właściciela pierwszej fabryki wspinaczkowej w Polsce nie brzmi za dźwięcznie;
za dźwięcznie nie brzmi to również w kontekście przenoszenia przez autorów tekstów swoich kursów taternickich do Paklenicy, gdzie wspinanie nie ma w zasadzie nic z górami wspólnego...
ja po prostu nie bardzo wiem czemu i komu takie pisanie ma służyć - to kryptoreklama szkoleń pezety?
skrót PZA pojawia się tam 9 razy, w tym 6 razy w towarzystwie deklinowanego słowa 'instruktor'..."

U Waldka przebija się apologia czasów minionych, poprzedzona gorzką oceną obecnego biegu rzeczy:
"I napiszę wprost: świat (również wspinaczkowy) się zmienia. Niestety zmienia się na gorsze. Nie pomoże tu polityczna poprawność typu: „nie gorsze tylko po prostu inne” czy podobne tego rodzaju zaklęcia. Mamy lata 80-te, głęboka komuna, w sklepach nie ma niczego, wynagrodzenie za przebywanie w pracy wystarcza na kilka zakręcanych karabinków lub ćwiartkę liny".
To oczywiście szczere i prawdziwie przyjęte stanowisko ale wiodące według mnie na manowce, ponieważ, czyż nie stoi za tym zwyczajna tęsknota za... młodością? Jaka by ona nie była ( "głęboka komuna, w sklepach nie ma niczego, itd"). Byliśmy nieśmiertelni, wszechmocni, byliśmy po prostu młodzi! A do tego uprawialiśmy dyscyplinę, która jeszcze powiększała i tak rozległą powierzchnię skrzydeł unoszących nas ponad szaroscią znoju. Beztroska, odwaga, wyprężona pierś gotowa jednym wydechem zdmuchnąć spiżowe wierzchołki. Rzeczywistosć polityczna niejednokrotnie dodawała tylko pikanterii i stanowić mogła nielichą wymówkę by iść pod nurt. Być wolnym jak nieliczni, stanowić elitę kontestującą życia porządek i wyrażającą pogardę dla ziemskich spraw i śmierci! Tak, to ma czar nie do odparcia dopuki młodość nie upłynie lub nie skończy się przedwcześnie.
Albo czyż na takie dictum:
"Mam prawie dwadzieścia lat i mnóstwo czasu. Jestem uczniem technikum chemicznego ale w szkole raczej nie uczę się a „bywam”. Bo „jestem” w górach"
- nie można postawić, że może lepiej byłoby, gdyby Waldek cisnął drogę nauki? Potencjalnie mógłby dokonać przełomowych odkryć, pchając świat naprzód, dając choćby +1 do skoku nad czeluścią, która nie ma litości nad skrzydłymi, puchatymi, młodymi i starymi? Oczywiście nie chcę tu wartościować czy umoralniać czy twierdzić, że mój kompas hula prawidłowo i idźmy w przezeń wskazanym kierunku. Wszystko to tygiel wielu wypadkowych i aspektów nizliczalnych. Jak to ważyć, czyją miarą: żon, matek, przyjaciół, naukowców czy nie liczyć się z niczym i nikim (da się tak w ogóle?).

Zdaje się, istnieje pewne prawidło, któremu daje wyraz każde pokolenie względem tego, które za nim kroczy, które nadchodzi po nas. Wybrzmiewa ono na kształt: "za moich czasów to młodzież była... (i tu stosowny wysoki przymiotnik np. ambitniejsza, grzeczniejsza, mądrzejsza)". Oczywiscie to złudzenie a raczej psychologiczna pułapka w percepcji dziejów. 
Dr. powiada: 
"...podstawowe fakty są takie: Polska to kraj nizinny, skał nie ma dużo, gór jest jeszcze mniej; do tego to co jest zostało sprowadzone do przyrządu gimnastycznego". I świetnie! Różnorodność, bezkres możliwości, multidyscyplinarność, etc. Przeciez tego wszyscy chcemy. Gdzie leży koniecznosć realizacji siebie w górach? Nie istnieje taka koniecznosć. Nie musi też, brak tychże gór, upośledzać rozwoju, utrzymaniu wartości, etc. Duch konkurencji, doznanie przygody i sam duch przygody nie zanika i ma się według mnie dobrze. Właśnie też dzięki sprowadzeniu tego, co zostało do "przyrządu gimnastycznego".
Waldek twierdzi, że możliwości techniczne i materialne są ale nie ma woli:
"ludziska NIE CHCĄ chodzić na trudniejsze, bądź dłuższe drogi. Nie z braku pieniędzy, sprzętu lub umiejętności. Z braku woli". Czy nie wymaga woli dyscyplina, która daje owoce na panelach w skałach, na siłowniach? Jednak odsetek ludzi, który dziś łoją trudne drogi ,powiedzmy za 6.5 w skałach jest znacznie pokaźniejszy niż 20 lat temu? To jakiś progres mimo niewieścienia meskiej populacji jest, hm? Owszem, coraz więcej ludzi uprawia tę dyscyplinę ale przecież masz Waldku swój niepomierny udział w tego typu obrocie spraw, hm? I to nic złego. To dół goni górę zawsze (peleton za liderem). Nie ma sił na postępujące upowszechnienie wspinania a masa ma swoją inercję. Ale wypluje za odpowiedni czas owoce. Wola jest, tylko tymczasem skierowana na inne rzeczy, te których dotąd nie było. To naturalne. Sam lubisz bujnąć się do  Paklenicy, miast siedzieć w deszczowych Tatrach utwardzając charaktery podopiecznych czekaniem na 4 godziny bez deszczu.Ponadto istnieje dziejowa /pokoleniowa luka w polskim górskim wspinaniu. Powoli zapełni się ona (już tak jest) talentami i sukcesy będą. Nie znaczy to by nie być rozsądnie krytycznym czy uważnym. To wręcz wydaje mi się koniecznym. Łatwość, dostępność, różnorodność, może stanowić pułapkę oraz ma i będzie miała jakąś sumkę również w spowolnieniu, przyhamowaniu; "do dwóch żłobów osłu dano..." Ale nie ma co wkładać kija w rozpędzone szprychy kół, tylko nadać im odpowiedni kierunek. 
Równolegle da się wykazać nasilające się zjawiska typu regres zainteresowania aktywnością fizyczną, kryzys więzi międzyludzkich, rosnący odsetek chorych na otyłość, inne choróbska cywilizacyjne, "ucieczka" w świat wirtualny, rosnąca przestępczość, przemoc i spożycie środków prostujących przedwcześnie, uzwojenia mózgu wśród coraz młodszych, etc, etc, Puszka pandory pierdykła na wszystkie strony świata. Ale karawana jedzie dalej i rączo nabiera szwungu. 

Waldek mówi też o zniewieścieniu, któremu o wyższą tonację akompaniuje Mazenio ("jest gorzej. spedalilismy sie") ale i o poprawności politycznej, która z pewnością nie przyczynia się do poprawy jakości wsród dziedzin zajmujących ludzi. Muszę przyznac, że pięści mi się w kułak odruchowo zaciskają jak słyszę w radio reklamę wkładek do gaci dla... panów. Tyleż, że nie uważam, że dzieje się coś złego w gruncie rzeczy. To jak z tymi dziećmi co się boisk boją... Bzdura. Obserwuję kaszojadów latających po skwerach i zakamarach podwórek w opór. Ale też znam młode narybki niewynurzające się spoza kompa... Ale czy to źle? Każde pokolenie ma swoją rzeczywistosć do przebrnięcia. Ktoś musi ogarniać te kalkulatory i wypchnąć via technika ludzkość w kosmos. Wówczas umiejętne bieganie za piłą czywspinaczka Losarem będzie tyleż istotna co dziś byłoby wejście nago do sejmu w klapkach "kubota", pod wiatr, tyłem z słomką w dupie i niemieckim hymnem na ustach. Wyczyn? No wyczyn....
Co do tych barbarzyńców co w nas jak w masełko... No cóż, my też najeżdżaliśmy i najeżdżamy. Człowiek to ekspansja, inwazja i konkwista.  Problem niebanalny od zawsze ale stosować dziś metody z krainy piachu i wielbłądzich bobów toż to dopiero vintage martial arts...  Obyśmy nie musieli sięgać po te sztuki i w porę znaleźli metodę/sposób. To tak jakby kopać niesfornego psa by uzyskać pożądany skutek czyli np. spokój w własnym pokoju czy w fotelu. Lepiej przyłożyć uwagę i uczynić wysiłek gdy jest jeszcze na to czas i ułożyć psa aby bezkolizyjnie koegzystować. Korzyści takiego podejścia oczywiste dla obu stron. Ogień trzaska w kominku, brzuchy pełne po właz, on (pies) w turbanie na latającym dywanie u naszych nóg, my z kieliszkiem wytrawnego kordiału w pikowanym fotelu, ze wzrokiem zawieszonym za oknem. Zarówno sierściuch jak i my powinniśmy czuć respekt do tego co za oszronionym oknem. Najlepiej jeszcze, by okno ukazywało niezbyt odległy widok na białe wierzchołki gór z wstęgą lasów u ich podnóża :)
Post edytowany. Ostatnio: 20.11.2017 02:55
Wojciech Nowicki, (Gość), 18.05.2017 19:26 (Polecam poszukać - a można znaleźć - więcej tekstów Kierza. Niezależnie od tematu ten niepowtarzalny styl nie daje oderwać wzroku od tekstu! Szczególnie polecam filozoficzno - komiczny traktat o sikaniu na kosę)
Jusza, 18.05.2017 21:00 Kierzu, pisz czczęściej!
Wojtku gdzie ten traktat można znaleźć?
m a z e n o , (Gość), 19.05.2017 08:49 (swoja droga powyzsze wywody to tylko diagnoza stanu, brak propozycji zmian).

> Muszę przyznac, że pięści mi się w kułak odruchowo zaciskają jak słyszę w radio reklamę wkładek do gaci dla... panów.
to ja tylko dodam to, co powtarzam od kilkunastu lat jak kato kartaginska mantre:
wywal telewizor.
i to wlasnie jest ten brak zgody na zlozenie broni, o ktorym wspomina jusza - i rownoczesnie propozycja zmiany.
duh, 19.05.2017 10:03 A czytałeś to, co zacytowałeś?
Post edytowany. Ostatnio: 19.05.2017 12:11
Jacek Kierzkowski, (Gość), 19.05.2017 16:12
m a z e n o , (Gość), 19.05.2017 08:49 napisał(a):
(swoja droga powyzsze wywody to tylko diagnoza stanu, brak propozycji zmian).

> Muszę przyznac, że pięści mi się w kułak odruchowo zaciskają jak słyszę w radio reklamę wkładek do gaci dla... panów.
to ja tylko dodam to, co powtarzam od kilkunastu lat jak kato kartaginska mantre:
wywal telewizor.
i to wlasnie jest ten brak zgody na zlozenie broni, o ktorym wspomina jusza - i rownoczesnie propozycja zmiany.

Mazeniu vide post Duha... Nie mam telewizora od eonów.
m a z e n o , (Gość), 20.05.2017 17:23 trza lopatologicznie?
skoro sa odbiorcy gowna, to gowno sie produkuje i sprzedaje.
niewazne czy nazywa sie to telewizor, radio, smartfon czy inny fejsbuk.
a wlasnie, kierzu - a fejsa?
no.
Jacek Kierzkowski, (Gość), 21.05.2017 14:12 ale Mazeniak o co szo? fejsa mam i radia słucham i prądu używam i gaz i telefon a nawet benzynę i alkohol... 
"nożem można zabić, można też chleb ukroić" 
dr, 21.05.2017 20:24
kierzu, 21.05.2017 14:12 napisał(a):
"nożem można zabić, można też chleb ukroić" 
ostrym owszem - tępym chleba nie ukroisz;

poz_dr
 
m a z e n o , (Gość), 21.05.2017 21:44 kierzu, wysil sie deko.
czym sie rozni rzeczony telewizor od radia, fejsa czy innego zamulacza?

benzyne pijesz?
nie.
benzyne lejesz do auta.
wiec co mi tu o benzynie czy gazie.

w telewizji* nic nie ma.
w radiu szmelc.
o gazetach nie wspomne.
fejs to smietnik.
alkohol... dr ci wytlumaczy.
(ja zreszta, o ile pamietasz, tez nie pije).

po co uzywac rzeczy (zjawisk), ktore sa w istocie swojej glupie, rzeczy, ktore nic nie wnosza, nie tworza, a wrecz przeciwnie - ograniczaja, oglupiaja, etc.?
jedyny pozytek z uzywania takich rzeczy (zjawisk) maja ich producenci - kosztem uzytkownika.

to zuckerberg jest miliarderem, nie ty.

---
* - filmy (rozrywke) itp. mozesz obejrzec w internecie - jest tego tam zdecydowanie wiecej. do wyboru - zarowno ilosciowego, jak i jakosciowego - dochodzi czynnik mozliwosci wyboru czasu i miejsca korzystania, a to duza zaleta w swiecie, w ktorym czas zaczyna byc na wage zlota. w telewizji/radiu nie masz zadnego wyboru - lykasz to, co nadaja, tu i teraz. internet jest wyjatkowym medium (tak mi sie wydaje, chociaz nie jestem do konca przekonany - na marginesie: wyrazem tego mojego nieprzekonania jest nagminne uzywanie minuskuly i olewanie polskich znakow, jako forma swego rodzaju kontestacji internetu), bo jest nie tylko odbiornikiem; moze byc nadajnikiem - jak np. to forum - a nadawcami jestesmy my (internet jest troche jak wzmiankowany wyzej noz - moze byc tepy i ostry, mozna nim pokroic chleb i mozna czlowieka. sam ostatnio, procz spraw zawodowych, traktuje go raczej jako rozrywke, niz na powaznie, dlatego wycofalem sie niemal ze wszystkich miejsc gdzie "istnialem", w bardzo nielicznych "miejscach" - typu to forum - jestem, bo znam osobiscie pare osob, z ktorymi uwazam, ze warto pogadac). internet jest troche jak rozbudowany telefon (w sensie funkcji komunikacyjnej) - skraca odleglosc, jednoczesnie majac zalete konferencyjnosci (czyta nas i odpowiada wiecej osob), ale z drugiej storny oczywiscie ogranicza przekaz empatii (w telefonie slychac konkretny tembr glosu, radosc, smutek, wesolosc itp.; dlatego w internetach wymyslono emotki jako ersatz). wiec widze zarowno zalety, jak i wady internetu, temuz korzystam (choc coraz mniej, pomijajac prace). rzeczy (zjawiska) typu fejs nie podpadaja pod powyzsze (te wyjatkowosc), bo generuja li tylko gowniana sieczke typu "co wlasnie zjadlem na sniadanie" czy "ale mam piec zajebistych kotow". i nie wcisnie mi nikt kitu o komunikacyjnej funkcji fejsa. to nie to samo co wspomniane przykladowo forum kww - tam sie nie dyskutuje, bo nie ma czasu na przemyslane odpowiedzi, tam sie tylko lajkuje i ekshibicjonuje.
Jacek Kierzkowski, (Gość), 26.05.2017 15:41 Mazeno ale co chcesz mi powiedzieć? Mam zamieszkać w jaskini? Ja lubię wszystko czego Ty nie lubisz; radio, tv, kino, fb, piwo, tytoń, narkotyki, kobiety, hazard, fast food, bo wszystko to jest dobre. I niech jest. Kto chce i jak chce niechaj korzysta.
Jusza, 27.05.2017 22:16
kierzu, 26.05.2017 15:41 napisał(a):
Ja lubię ... radio, tv, kino, fb, piwo, tytoń, narkotyki, kobiety, hazard, fast food, bo wszystko to jest dobre. 

To żeś chłopie pojechał. 
kwieciński, 28.05.2017 07:43 "A widział Bóg, że były dobre.I tak upłynął wieczór i poranek.."
Grzegorz Rapacz, (Gość), 28.05.2017 16:45 Odebrałem ten artykuł jako zachętę do wychodzenia poza swoją strefę komfortu psychicznego i fizycznego... Chciałbym robić mniej popularne drogi, próbować większej cyfry i poprostu cisnąć. Reszta to dorabianie niepotrzebnej filozofii lub zbędne "bicie piany". Takie są moje odczucia ;)
m a z e n o , (Gość), 29.05.2017 08:16 kierzu - no to nie rozumiem, czemu sie zzymasz na reklamy podpasek dla facecikow.
Jacek Kierzkowski, (Gość), 29.05.2017 21:23
m a z e n o , (Gość), 29.05.2017 08:16 napisał(a):
kierzu - no to nie rozumiem, czemu sie zzymasz na reklamy podpasek dla facecikow.

Atawizm,  Mazeniu ;) 
Ale chwilę później mówiłem:
"Tyleż, że nie uważam, że dzieje się coś złego w gruncie rzeczy."
m a z e n o , (Gość), 30.05.2017 08:54 eee tam, atawizm.
biorac pod uwage twoj wkurw na reklame podpasek dla facecikow w kontekscie twojego poprzedniego ("wszystko jest dobre") i pozniejszego ("w gruncie rzeczy nie dzieje sie nic zlego") wyznania, takie rozdwojenie (choc moze nazwijmy to bardziej nowoczesnie: duazlim, juz bezokresleniowy, bo po co?) - w koncu nowoczesny facecik miewa cycki, a nowoczesna laska brode ("facecik i laska", bo wlasciwie ciezko mowic o mezczyznie i kobiecie, o plci, skoro kazdy moze se ja wybrac sam, niezaleznie od tego, co mu natura dala do noszenia w portkach; choc wlasciwie "facecik" i "laska" to chyba tez dyskryminacja plciowa...), wiec i podpaskami moga sie wymieniac - to ewidentnie objaw progresu cywilizacyjnego.
:P

a tak bardziej serio:
wiekszosc rzymian w 5-ym wieku tez miala wyjebane i myslala, ze uglaska totenkopfy.
przegrali, bo kredek nie mieli.
ale nam tez moze kredek nie starczyc, pisalem o tym gdzies tutaj: http://kw.warszawa.pl/forum?ftype=topic&fekey=dpwgpxzbsvsj&gpage=0
dr, 30.05.2017 10:43
kierzu, 29.05.2017 21:23 napisał(a):

"Tyleż, że nie uważam, że dzieje się coś złego w gruncie rzeczy."
niby dlaczego miałoby się dziać coś złego skoro są "zaprojektowane po męsku"!

poz_dr