Ta strona używa ciasteczek (cookies), dzięki którym nasz serwis może działać lepiej. Dowiedz się więcej Rozumiem

Członkowie honorowi


 

 

Leszek Cichy (ur. 1951 w Pruszkowie) inż. geodeta, od 1977 pracownik naukowy Politechniki Warszawskiej, po 1989 makler i finansista, obecnie przedsiębiorca. W Tatrach ma wiele przejść, w tym 1 polskie przejście zimowe na Małym Kieżmarskim, w Alpach np. Filarem Freney na Mont Blanc, pn. ścianą Matterhornu. Od 1974 uczestniczył w polskiej wyprawach w Himalaje i Karakorum: w 1974 pierwsze wejście na Shisparé (7619 m), w 1975 3 wejście na Gasherbrum II (8035 m, ówczesny polski rekord wysokości, z Onyszkiewiczem i Zdzitowieckim) nową drogą pn-zach. ścianą, w 1976 osiągnął 8230 m na nowej drodze na K2 (8611 m), atakował ten szczyt także 1982. W 1978 uczestniczył w wyprawie na Makalu (8470 m). Wspólnie z Krzysztofem Wielickim dokonał pierwszego wejścia zimowego na Mount Everest (8848 m, 17 lutego 1980), ustanawiając światowy rekord wysokości w alpinizmie zimowym. W górach wysokich ma też znaczące wejścia ścianowe, np. Aconcagua w styczniu 1987, 3 powtórzenie w ogóle drogi słoweńskiej południową ścianą, w dole nowym wariantem (1000 m, V+, 90°), z R. Kołakowskim; Mount McKinley, w maju 1989 dokonał 1 polskiego wejścia środkiem pd. ściany, Filarem Cassina (jako kierownik, w 4-osobowym zespole PKG — słynna droga, do 2000 r. przez Polaków niepowtórzona). W r. 1998 dokonał 2 polskiego wejścia na Mount Vinson na Antarktydzie i jako pierwszy z Polaków skompletował Koronę Ziemi: najpierw w wersji z Górą Kościuszki, w 1999 roku z Carstensz Pyramid (i oczywiście z Elbrusem i Mont Blanc). Jest współautorem książki „Rozmowy o Evereście” (1982) i artykułów w prasie górskiej. Od 1970 należał do Koła Warszawskiego KW, a potem do KW Warszawa, od 1977 był członkiem Komisji Sportowej PZA, w latach 1995-1999 prezesem PZA.

 

Śp. Ryszard „Dyrektor" Dmoch (ur. 15.07.1932 w Warszawie, zm.12.12.2021)

Polski taternik i alpinista, z zawodu mgr inż. budownictwa lądowego (absolwent Politechniki Warszawskiej). Działacz organizacyjny, fotograf górski. Działalność sportowa od 1948 r., żeglarz, hokeista.

Zaczął się wspinać w skałkach Jury Krakowsko-Częstochowskiej, a następnie w Tatrach (od 1967). Od 1971 roku był członkiem KW Warszawa. Okres największej aktywności wspinaczkowej to lata 1974-1975.

Był przewodniczącym Komitetu Organizacyjnego i uczestnikiem wypraw w góry najwyższe:

  • w 1972/73 pierwszej zimowej wyprawy na Noszak w Hindukuszu, zorganizowanej siłami Akademickiego Klubu Alpinistycznego Politechniki Warszawskiej przy formalnym udziale Klubu Wysokogórskiego; dotarł wtedy do obozu V, walnie przyczyniając się do wejścia szczytowego.
  • w 1976 wyprawy na K2 kierowanej przez Janusza Kurczaba (dotarł do obozu V).
  • w 1979/80 zimowej wyprawy na Mount  Everest (Przew. Komitetu Organizacyjnego dwóch wypraw na Everest jednocześnie: wyprawy zimowej oraz wiosennej z 1980).

Ponadto w 1984 uczestniczył w wyprawie zimowej na Cho Oyu kierowanej przez Andrzeja Zawadę. Pracował również przy przygotowaniach innych wypraw himalajskich.

Działał społecznie jako statutowy członek zarządu PZA oraz włączył się w działalność na rzecz Klubu Wysokogórskiego Warszawa.

W latach 1953-60 uprawiał wyczynowo żeglarstwo śródlądowe i motorowodniactwo, startując m.in. w mistrzostwach Polski i mistrzostwach Europy.

Zamiłowany fotograf górski, jego zdjęcia eksponowane były na wystawach fotograficznych i zamieszczane w czasopismach. Był długoletnim prezesem Warszawskiego Towarzystwa Fotograficznego.

Odznaczony złotym medalem za „Wybitne Osiągnięcia Sportowe", członek honorowy PZA i KW Warszawa.

Mowa pogrzebowa z 22 grudnia 2021

Żegnamy dzisiaj Ryszarda Dmocha – Ryśka, „Dyrektora”. Był członkiem honorowym KW Warszawa.

W tym miejscu, w imieniu Klubu oraz Fundacji im. J. Kukuczki, chciałem złożyć szczere wyrazy głębokiego współczucia całej rodzinie zmarłego.

Przede wszystkim, Rysiek pozostanie w naszej pamięci jako zawsze roześmiany, prostolinijny i niezwykle uczynny kolega. Wspinanie, góry i angażowanie się w działalność środowiskową były dla niego sposobem na życie. Z wrodzonym entuzjazmem angażował się w organizację himalajskich wypraw, i to nie tylko tych, w których sam uczestniczył. Był autentycznie dumny z sukcesów odnoszonych przez Polaków. Każde polskie wejście na którykolwiek ze szczytów w górach wysokich witał z wielką radością. Sam się do tych sukcesów walnie przyczyniał, pełniąc funkcję kierownika organizacyjnego wielu spośród tych wypraw, poczynając od udanej zimowej wyprawy na Noszak w roku 1973. Poświęcał tej pracy niezliczone godziny — od tworzenia koncepcji, poprzez załatwianie spraw urzędowych w arcytrudnych PRL-owskich realiach, po projektowanie sprzętu i nadzorowanie jego produkcji w polskich zakładach. Ale był Rysiek nie tylko organizatorem — w górskiej akcji również się nie oszczędzał. Zakładał obozy i wynosił ładunki dla tych, którzy potem zdobywali szczyt i chwałę. Dla Ryśka celem był zawsze sukces wyprawy, zespołu, i dla niego był gotów się poświęcać, samemu pozostając w cieniu. Oprócz nadzwyczajnych zdolności organizacyjnych potrafił znakomicie rozwiązywać mniejsze lub większe konflikty w zespole, służyć radą i pomocą.

W KW Warszawa, ale także w PZA, wspominać zawsze będziemy ogromną pracę, jaką Rysiek wykonał przy remoncie siedziby na Noakowskiego, tej na piątym piętrze. Całą tę tytaniczną robotę, koordynację, nadzór i prace fizyczną wykonał Rysiek w całości społecznie. Był bardzo rozżalony, gdy przyszło się nam z tej siedziby wyprowadzić. Zawsze działał na rzecz porozumienia i jedności środowiska. Gdy już przestał brać udział w wyprawach, nadal angażował się mocno w działalność społeczną. Był jednym z założycieli Fundacji Wspierania Alpinizmu Polskiego im. Jerzego Kukuczki, członkiem jej Rady. Uczestniczył w wydarzeniach promujących himalaizm, w imprezach rocznicowych i w górskich festiwalach. Co roku przychodził na Kopę Cwila, by dopingować biorących udział w „Biegu dla Słonia”. Jeździł po całym kraju z własnymi prelekcjami o zimowym zdobyciu Mount Everestu i o innych wyprawach, w których uczestniczył. Nie przestawał uprawiać sportu — w ostatnich latach zapalił się nawet do skoków spadochronowych, które uprawiał z olbrzymim zapałem. Z wielką życzliwością odpowiadał na wszystkie prośby o wywiady do gazet i książek. Po całym świecie rozsyłał zdjęcia z wypraw i materiały informacyjne.

Do końca żył górami, do końca był aktywnym członkiem środowiska, i takim właśnie go zapamiętamy.

Żegnaj Ryśku – Żegnaj nasz DYREKTORZE.

 

Śp. Wanda Kamińska, z domu Henisz (ur. 20 sierpnia 1918 w Zborówku, zm. 5 maja 2013 w Warszawie) – polska taterniczka, pionierka wspinania kobiecego, członkini honorowa Klubu Wysokogórskiego w Warszawie i Polskiego Związku Alpinizmu.

Od 1932 roku mieszkała w Zakopanem, gdzie w 1936 roku zdała maturę w Szarotce. Początkowo chodziła w góry i jeździła na nartach jako turystka, jednak wkrótce awansowała do grona elity taternickiej, do której wprowadził ją Wawrzyniec Żuławski. Zaczęła się wspinać jako nastolatka, dlatego taternik Wiktor Ostrowski mówił o niej często „to nasza maskotka”. Już w 1935 roku była pierwszą kobietą i 11. osobą w historii, która dokonała wejścia przez Dolinę Śnieżną na Wyżnią Lodową Przełęcz (wraz z Józefem Orenburgiem). W styczniu 1936 roku została przyjęta do Koła Zakopiańskiego Klubu Wysokogórskiego, a członkostwo zwyczajne uzyskała 7 listopada 1945 roku. W drugiej połowie lat 30. przebywała w Kanadzie.

Józef Nyka wspomina: „Już przed wojną z zapałem fotografowała, dziadek kupił jej aparat fotograficzny Leica. W latach wojny była zaangażowana w działalność konspiracyjnego KW, produkowała setkami odbitki dla „Taternika”, które odbierał od niej Tadeusz Bernadzikiewicz (Tebek)”.

Wspinała się z wybitnymi taternikami, jak Tadeusz Orłowski, Zdzisław Dziędzielewicz, Stanisław Braun, Zofia Radwańska-Kuleszyna (-Paryska), Marek Cybulski, Róża Drojecka i inni. Do jej największych wyczynów należą m.in. udział w pierwszym przejściu Żlebu Drège'a na Granaty 27 września 1938 roku. W lecie 1941 roku, mieszkając w „Murowańcu”, wspinała się z Tadeuszem Orłowskim na Kościelcu, Kozich Czubach, Buczynowych Turniach. W 1941 roku wyszła za mąż, przyjmując nazwisko Kamińska.

Witold Paryski w samych latach 1945–1946 wymienia m.in. następujące przejścia Kamińskiej w Tatrach:

  • wejście częściowo nową drogą na Mięguszowiecki Szczyt Pośredni (10 i 12 sierpnia 1945),
  • nowe wejście południowo-wschodnim uskokiem na Zadni Mnich (13 września 1946) bez sztucznych ułatwień (wspólnie z Tadeuszem Orłowskim oraz Małgorzatą Serini-Bulską),
  • pierwsze wejście właściwą północną ścianą Żabiego Szczytu Wyżniego (wspólnie z Tadeuszem Orłowskim, 6 września 1946: droga nadzwyczaj trudna, eksponowana i b. piękna, należąca do najwspanialszych dróg tatrzańskich),
  • pierwsze wejście południowo-zachodnią granią Żabiej Lalki (1946),
  • wejście na Rumanowy Szczyt (III przejście lewego filara jego północno-wschodniej ściany w 1945), Wielicki Szczyt (1945).

W sumie miała w dorobku ponad 20 nowych dróg i wariantów w Tatrach, wspinała się do około 1980 roku.

Przez ostatnie lata życia mieszkała w Warszawie w domu przy alei 3 Maja 2. Została pochowana 13 maja 2013 roku na cmentarzu Powązkowskim (kwatera 196-5-21).

Rozwój kariery sportowej przerwało jej macierzyństwo. Miała czworo dzieci, jej synem jest Antoni Kamiński (ur. w 1942), profesor socjologii, kierownik Zakładu Bezpieczeństwa Międzynarodowego i Studiów Strategicznych Instytutu Studiów Politycznych PAN, wykładający również m.in. w Collegium Civitas.

Jej bratem był Krzysztof Henisz (1914–1978), malarz, rysownik, ilustrator książek i ceramik. Absolwent Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie.

Śp. Janusz Kurczab (ur. 1937) wspinacz, trener alpinizmu, szermierz (olimpijczyk i 3-krotny indywidualny mistrz Polski w szpadzie), skialpinista. W Tatrach zasłynął poprowadzeniem przełomowej drogi Filarem Kazalnicy (m.in. także z K. Zdzitowieckim, 1962), a także Ścieku na Kotle Kazalnicy latem (1964) i zimą (1971), drogą na Młynarczyku oraz szeregiem nowych odległych dróg zimowych, np. w murze Hrubego i na Koprowym. Jego dorobek to około 50. pierwszych przejść. W masywie Mont Blanc i w Dolomitach ma przełomowy dorobek eksploracyjny, organizacyjny i poznawczy, wprowadzający Polaków do pierwszej ligi, z szeregiem pierwszych wejść, zwłaszcza 1 zimowego Filara Narożnego w 1971 r., jednej z najwyżej położonych i najbardziej oddalonych ścian Alp (do dziś ma ona jeszcze tylko dwa polskie przejścia zimowe!), 1 pz direttissimy pd. ściany Tofana di Rozes 1964 i na Marmoladzie 1973 (Via dell'Ideale), 2 pz drogą I. Dibony na Cima Scotoni 1969. Oprócz tego ma pierwsze wejścia letnie, np. nową drogą lewym żebrem pn.-wsch. ściany Les Droites (1967) oraz 1 p. polskie, np. drogą Ratti-Vitali na Aiguille Noire (1971), 1 p. pol. drogi Major na wsch. ścianie Mont Blanc (1973), 1 p. pol. uważanej za najtrudniejszą klasyczną w Dolomitach drogę Philippa i Flamma na Punta Tissi (1963, z Szafirskim). Ma także dorobek wyprawowy, z pionierskim pokonaniem 1500-metrowej pd.-zach. ściany Noszaqa (1972) w stylu alpejskim i kierowaniem innymi wyprawami, m.in. na Shisparé 1974 (samotnie zdobył trabanta Ghentę 7090), i narodową wyprawą na K2 w 1976, z bardzo zaawansowaną próbą nowej drogi (do 8400). Bezspornie w okresie od lat 60. jeden z dwóch naszych najwybitniejszych (obok Andrzeja Zawady) organizatorów wypraw i dokonań eksploracyjnych (to słowa Messnera z 1998 roku). W okresie 1972-1986 regularnie co dwa lata prowadził wyprawę w góry najwyższe, a zimą uczestniczył w 1 pz w Alpach i Dolomitach. Jeszcze w lutym 1978 bił rekord szybkości przy 1 pz jednodniowym Filara Kazalnicy z Ostrogą (z „Małolatem”, tj. Z. Czyżewskim). Długoletni członek władz całego KW, zwłaszcza w pionie dokumentacji sportowej, 1973-1991 trzykrotnie prezes KWW (a przedtem Koła Warszawskiego KW), w ciężkich czasach znalazł się w wąskim zespole osób, które walczyły o najtrudniejsze sprawy klubu i jego członków. 1980-83 przewodniczący Komisji Sportowej PZA. Jeden z pierwszych absolwentów studium trenerów alpinizmu na AWF w Krakowie, od końca lat 70. jako pierwszy na łamach polskiej prasy wspinaczkowej opisywał metodykę i cykle treningowe ukierunkowane na alpinizm. Autor ważnych artykułów problemowych (np. „Dewaluacja 6 stopnia”, „Taternik” 1969) i wzorcowych opracowań dokumentacyjnych takich jak: - monografia Kazalnicy („Taternik” 1963), fundamentalna praca dyplomowa studium trenerskiego o historii alpinizmu w Alpach (do nabycia — Zeszyty AWF w Krakowie, nr 61, 1990), czy wreszcie bezcenna monografia źródłowa „Na szczytach Himalajów” (wraz z Z. Kowalewskim, SiT, W-wa 1983). Później autor książek popularyzatorskich „Filar Kazalnicy” 1976 i o wyprawach na Shisparé 1974 i na K2 1976, przewodników, w tym przewodnika trekkingowego po Nepalu (1993) oraz przeglądowych przewodników po górach Polski (1991, 1999), w ostatnich latach autor wielu artykułów i rozdziałów w wydawnictwach albumowych.

Elżbieta Lange-Moroz (ur. 17.05.1936 w Lublinie) z zawodu lekarz med. wet., specjalista analityki klinicznej. Przez wiele lat pracowała w Centrum Zdrowia Dziecka oraz jako kierownik Zakładu Diagnostyki w Szpitalu Dziecięcym na Niekłańskiej.

Wspina się od 1957 roku, od 1958 jest członkiem Koła Warszawskiego Klubu Wysokogórskiego. W 1963 została członkiem zwyczajnym Klubu Wysokogórskiego - posiada odznakę klubową z numerem 580. Okres jej najaktywniejszej działalności w górach przypada na lata 1957-1964. Wspinała się latem i zimą, po polskiej i słowackiej stronie Tatr, przechodząc szereg interesujących dróg, m.in. na Kieżmarskim, Łomnicy, Mięguszowieckich, Cubrynie i Kazalnicy. W latach sześćdziesiątych angażowała się również w działalność społeczną, aktywnie uczestnicząc w pracach zarządu Koła Warszawskiego KW oraz szkoląc kursantów w skałkach.

W 1965 r. zajmowała się organizacją pobytu w Polsce sir Johna Hunta - kierownika pierwszej zdobywczej brytyjskiej wyprawy na Everest oraz licznej grupy alpinistów i młodzieży z National Association of Youth Clubs (NAYC), organizacji bardzo prężnej i popularnej wśród młodzieży angielskiej.

Od 2015 jest członkiem honorowym Klubu Wysokogórskiego Warszawa.

Śp. Leszek Łącki (ur. 1934 w Warszawie) inżynier automatyk, wspinacz (od 1952), narciarz wysokogórski od lat sześćdziesiątych. W Tatrach zimą 1956 autor 2 przejścia zimowego pn. ściany Świstowego Szczytu, drogą WHP 2104. W lecie 1956 r. 13 przejście drogi Łapińskiego Paszuchy na Mnichu z pierwszą kobietą na tej drodze — Bogną Skoczylas. Zimą aktywny zwłaszcza w Morskim Oku, między innymi pokonał drogę Świerza na wsch. ścianie Mięguszowieckiego Szczytu z Wandą Błeszyńską-Łącką, 3 pz. drogi Korosadowicza na Kazalnicy i inne. Uczestnik legendarnej zimowej wspinaczki na Żabim Niżnim w lutym 1954 (m.in. z Andrzejem Zawadą, który wołał „skokami, panowie, jak w powstaniu”), po której działo się mnóstwo ciekawych i brzemiennych dla środowiska wspinaczkowego rzeczy. Wspinał się w Alpach Austriackich 1956 (Oetztal) i Alpach Delfinatu 1958 (Pelvoux), w górach Bałkanów w okolicy Wracy 1963 (nowa droga) i w Rile 1970. W latach 80. i 90. odbył liczne trekkingi w Himalaje i Karakorum. Starszy instruktor KW, a potem PZA, wielokrotnie prowadzący szkolenia w „Betlejemce” (między innymi szkolił Gienka Chrobaka) oraz obozy zimowe i letnie w Tatrach Słowackich. Działacz Klubu Wysokogórskiego, zwłaszcza w trudnym okresie początku lat 60., w okresie 1963-65 prezes KW (całego), przedtem wiceprezes (pracował dla klubu nawet po wiele godzin dziennie). W latach późniejszych kilkakrotnie członek Komisji Rewizyjnej KW i PZA, a także jej przewodniczący. W życiu zawodowym inżynier automatyk kolejnictwa, autor fachowych artykułów i kilku patentów. W latach 70. współautor wyróżnionego Nagrodą Mistrza Techniki „Życia Warszawy” testera pakietów elektronicznych sterowanego komputerowo oraz nagrodzony za wdrożenie do produkcji przemysłowej systemów numerycznego sterowania obrabiarek. Wespół z Markiem Karpińskim (głównym pomysłodawcą) i Jerzym Mierzejewskim, współautor nowatorskich na owe czasy rozwiązań sprzętowych, m.in. w połowie lat pięćdziesiątych „jedynki” (prototyp) oraz wkręcanych igieł lodowych (bez kółka, przedtem były typu wycior z zadziorami z boku).

 

 

 

 Zdjęcie Kazimierza Waldemara Olecha

Janusz Onyszkiewicz (ur. 1937) wspinacz, speleolog, przez 20 lat najwybitniejszy polityk ze środowiska poważnych wspinaczy, matematyk (dr UW, teoria mnogości), znany ze współautorstwa zbioru zadań z logiki matematycznej wszystkim studentom nauk ścisłych. Zaczynał od jaskiń i ma w nich olbrzymi dorobek (np. eksplorował jaskinię Śnieżną od 1960, kierował wyprawą, która 1961 osiągnęła pol. rekord głębokości na jej dnie -640 m lub wg nowszych pomiarów -568 m, 1959 odkrył nowe partie w jaskini Miętusiej). Ma kilkanaście nowych dróg w Tatrach, a także tak abstrakcyjne próby, jak kantem na lewo od Kantu Hakowego Mnicha. Wyjazdy w Alpy 1961, 1962, Hindukusz 1972 (Noszaq i trawersowanie masywu Aspe Safed, 6607), Pamir 1974 z wejściem — jak na alpinistę i opozycjonistę przystało — na Pik Kommunizma. 1975 - osiąga chwilowy polski rekord wysokości na Gasherbrumie II (8035), nową drogą, ale i ma 1 wejście na Gasherbrum III (7952), najwyższy z niezdobytych wówczas samodzielny szczyt i w ogóle najwyższy samodzielny szczyt zdobyty przez Polaków (razem m.in. z K. Zdzitowieckim, Wandą Rutkiewicz i żoną Alison Chadwick-Onyszkiewicz), 1976 aktywny uczestnik wyprawy na K2. Ceniony jako organizator także w polityce, opozycjonista od początku lat 70. i tzw. Sprawy Taterników, m.in. 1980-81 rzecznik Solidarności (tzw. pierwszej lub wielkiej). Odegrał ważną rolę przy nawiązywaniu pierwszych kontaktów na Zachodzie przez rząd Mazowieckiego. 1989-90 pierwszy cywilny wiceminister, a potem Minister Obrony Narodowej, "rozbrajający" ten nie znany opozycji resort siłowy (ministrem był dwukrotnie). To on wprowadził Wojsko Polskie do NATO w 1999 roku. Zarazem potrafił w przerwach ministrowania jeździć skromnym składanym rowerem (aż do granic wytrzymałości podległych mu służb). Do roku 2001 kilkakrotnie poseł na Sejm RP.

 

 

 

 

Mowa pogrzebowa z 29 listopada 2021

Szanowni żałobnicy, drodzy przyjaciele,

Z ogromnym smutkiem i żalem żegnamy dzisiaj Andrzeja Piekarczyka „Piekarza”, kolejnego zmarłego członka honorowego Klubu Wysokogórskiego Warszawa.

Wyrazy głębokiego współczucia składam żonie Elżbiecie, dzieciom oraz całej rodzinie.

Andrzeja poznałem ponad 50 lat temu. Po raz pierwszy zetknęliśmy się gdy zdawałem egzamin na stopień taternika zwyczajnego. Andrzej zasiadał wówczas w komisji egzaminacyjnej Klubu Wysokogórskiego. Później, pomimo że nasze drogi wielokrotnie przecinały się, to nigdy nie zetknęły na dłużej. Nie miałem okazji poznać Andrzeja bliżej na żadnym wspólnym górskim wyjeździe czy wyprawie. Dlatego w tym miejscu pozwolę sobie przytoczyć kilka słów wspomnienia jego bliskiego przyjaciela – Jacka Komosińskiego pseudonim „Drut”.

„Andrzeja znałem "od zawsze". W latach 1962 do 1969 zaczynaliśmy w Tatrach naszą przygodę z górami. Potem, już jako seniorzy, od 2000 r. uczestniczyliśmy w wyjazdach w Kaukaz (Bezingi i Elbrus), Góry Fańskie, do Maroka (Tubkal), w Tian Szan, do Gruzji (Kazbek) i na Zakarpacie. Wyjazdy te przybrały żartobliwą nazwę Geriatrycznych Wypraw Wysokogórskich i doczekały się proporczyka oraz numeracji. Ale to tylko fragment Jego życia górskiego. Wyjeżdżał w góry od Kamczatki po Alaskę i od gór Norwegii po Kilimandżaro. Wydaje się jednak, że to nie góry były najważniejsze w tej pasji lecz ludzie. Wyznawał zasadę, że nie ważne gdzie i jak wysoko, ale z kim. Był znakomitym towarzyszem i partnerem. Zawsze uczynny, pogodny i pełen dystansu do siebie, potrafił rozładować wszelkie napięcia. Zawsze też troszczył się o przyjaciół. Anegdotyczne są opowieści o Jego przygodach z wiecznie roztargnionym Profesorem Janasem, do którego tylko on miał cierpliwość. Zresztą troska o przyjaciół była chyba jego drugą dewizą. Zmodyfikował nieco powiedzenie Żuławskiego do postaci, że nie opuszcza się przyjaciela chyba, że jest bryłą lodu. Dlatego wraz z Elą troszczyli się o chorych znajomych dowożąc im jedzenie, załatwiając różne sprawy czy też po prostu ich odwiedzając. Był duszą towarzystwa, niezwykle kontaktowy, posiadał dar opowiadania. Były to opowieści barwne, ciepłe i pełne sympatii do ludzi. Bardzo dbał o czystość i poprawność języka, nie zdarzało mu się używać wulgaryzmów ani tak rozpowszechnionego dzisiaj hejtu. Każdy, kto był na Jego prelekcjach, pamięta z jaką swadą opowiadał i sypał anegdotkami. Na szczęście część swoich przeżyć zapisał w dwóch książeczkach: "Okruchy Górskie" i "Wędrowanie po Wachanie". One najlepiej charakteryzują Jego podejście do gór, ludzi i życia. Trudno w tych kilku zdaniach scharakteryzować postać tak barwną i bliską. Pewnie wszyscy zapamiętają Go jako przesympatycznego Wielkiego Gawędziarza.”

Tyle gorącej refleksji Jacka „Druta”.

Jak widać Andrzej był człowiekiem pełnym humoru, ciekawym świata i otwartym na nowe doświadczenia. Przede wszystkim był człowiekiem, któremu chciało się chcieć. Śmiało podejmował kolejne wyzwania wykazując się odpowiedzialnością, solidnością i wytrwałością w dążeniem do celu. Zapamiętamy go jako świetnego wspinacza, niestrudzonego organizatora ale i człowieka, który przede wszystkim dostrzegał i cenił innych ludzi.

Andrzeju wyruszyłeś na swoją ostatnią Wielką Wyprawę w Nieskończoność.

Spoczywaj w pokoju.

Artur Paszczak i Zbigniew Skierski

Śp. Maciej Popko (ur. 1936) wspina się od 1953, w lecie i w zimie. Z zawodu hetytolog (od pisma klinowego), autor kilku obcojęzycznych książek z tej dziedziny (dwie wydane w Niemczech), prof. zwyczajny w Instytucie Orientalistycznym UW i przez kilkanaście lat przewodniczący jego Rady Naukowej. W Tatrach współautor takich osiągnięć jak latem: direttissima Mniszka (z Nyką, 1962), wkład w zawikłane zdobycie Sprężyny na Mnichu (1962), pierwsze wejście do Kotła Kazalnicy (z J. Długoszem, 1958) i inne przejścia na grzędzie Mięguszowieckiego Czarnego (także zimą), oraz do dziś budząca respekt droga na Orlej Ścianie (1963). Uczestnik wielu premier zimowych, m.in. pierwszego zimą przejścia ściany Małego Młynarza (1960, Kominem Korosadowicza), drogi Kurczaba na Mięguszowieckim (1963), premier zimowych na Żabim Wyżnim (1961, 1962). Wspinał się też w Alpach Francuskich (1 p. polskie pn. ścianą Aiguille de Triolet, 1965, i od razu jednodniowe, tylko z 3 śrubami lodowymi typu korkociąg — co wywołało zdziwienie samego Lionela Terraya). W Dolomitach zrobił m.in. drogę Soldy na Marmoladzie (1962, pierwsze polskie sesto grade superiore) i inne 1 p. polskie tegoż lata, drogą Comiciegona Cima Grande i filarem Cima Ovest. Kierował pionierskimi wyprawami w góry Cilo w Turcji (1967, 1968) oraz wyprawą SKT w zakazane góry Wachanu (1975, to ten „worek” w Afganistanie na pograniczu Pamiru i Hindukuszu — pozwolenie chłopcy samowolnie rozszerzyli i opili to z wojskowymi). Ta ostatnia wyprawa zdobyła oba najwyższe dziewicze szczyty w otoczeniu doliny Purwakszan (szczyt bez nazwy 6110 m i Kohe Purwakszan 6080 m), z udziałem Popki, który ponadto samotnie zdobył dziewiczy szczyt 5950 m. Miał też wkład w taternictwo nizinne, zarówno w wersji z Lasku Bielańskiego, czyli dębinizm (m.in z Momatiukiem, Nyką, Paczkowskim, Szurkiem), jak i był jednym z kilku odkrywców bunkrów dla wspinania (w Czosnowie ściana na Małych Bunkrach po prawej to tzw. Popki, za jego czasów zwana Eigerem). Jest ekspertem w zakresie pisowni i pochodzenia nazw w górach Azji. Redaktor i współautor najlepszego polskiego podręcznika wspinaczki „Alpinizm” (1971 i 1974), autor książki o górach Turcji „Góry pod półksiężycem” (1974) i rozdziałów w albumach Kazimierza Saysse-Tobiczyka oraz treściwych artykułów i notatek w „Taterniku”. Jeszcze w roku 1986 robił w Tatrach nowe drogi VI, w górach Turcji dokonał 1 polskiego wejścia w Aladag w 2001 roku.

Śp. Jan „Korbiasty” Serafin (ur. 1934), wspinacz, zawodowo ortopeda, prof. medycyny (AM w Warszawie). Wczesny partner m.in. Jana Długosza (to z nim miał iść na Lewą Kazalnicę, ale go wyeliminowały względy zdrowotne), także m.in. uczestnik 1 przejścia letniego direttissimy Mięgusza (1954, u góry z filarem Zaremby), klasycznego przejścia drogi przez Matkę Boską (z J. Długoszem) na Zawratowej Turni i tegoż lata drogi Wicherkiewicz-Siedlecki na Kozich Czubach od pn. Ma też wysokiej rangi przejścia solo, np. granią Tomkowych Igieł (1958). Zimą m.in. jedno z pierwszych przejść filara Ganku (1960) i środka ściany Krywania z Koryciska (1958). Uczestnik wstrząsającej akcji po Adama Milówkę, podczas której zginął także Tadeusz Westfalewicz „Marynarz” na pd. stronach Mięguszy (latem 1954). Także lekarz „grający” w wysokiej lidze na wyprawach, gdzie osiągał 8000 m (Kangchenjunga 1978, Everest 1980), stanowiąc bezpośrednie wsparcie podczas udanych ataków szczytowych takich legendarnych wspinaczy jak Chrobak czy Wróż. Na Tirich Mirze (1975) w trakcie ataku szczytowego bez wahania przerwał go, by ratować jednego z członków ekspedycji. Zdobywał dziewicze szczyt w trakcie wypraw na Alaskę 1976 i w Góry Wrangla 1984 (eksploracja kompletnie dziewiczej doliny Twaharpies, m.in. pokonał nowy i trudny filar lodowy wysokości ok. 1500 m szczytu 3392 m, nazwany Filarem Solidarności). Czł. Komisji Lekarskiej KW i potem PZA, najwytrwalej kolekcjonował i publikował informacje z zakresu medycyny wysokogórskiej, reprezentował też w tym zakresie Polskę za granicą. Niezwykle skuteczny jako lekarz-ratownik stawów kończyn blisko połowy kontuzjowanych wspinaczy w Polsce.

Śp. Andrzej Sobolewski (ur. 21.07.1933 w Międzyrzecu Podlaskim) taternictwo zaczął uprawiać w 1955. W Tatrach przeszedł kilkaset dróg wspinaczkowych, w tym kilkadziesiąt nadzwyczaj i skrajnie trudnych – latem i zimą. Jego największym osiągnięciem w Tatrach było 1 przejście zimowe Głównej Grani Tatr (1959) od Przełęczy Zdziarskiej do Huciańskiej. W latach 1959-1976 wielokrotnie wspinał się w Kaukazie, gdzie przeszedł ponad 30 dróg wspinaczkowych o trudnościach do 5B, m.in. nową drogę na Miżirgi, dokonał prawdopodobnie 2. przejścia pn. ściany Szcheldy Centralnej (1962), wejścia nową drogą wsch. filarem na Dych-Tau (1964) oraz częściowo nową drogą na wschodni wierzch. Szchary (1966). Wszedł też m.in. na Ptysz, Pik Wolnej Hiszpanii, Pik Szczurowskiego, Bżeduch, Uszbę, Ułłukarę oraz Elbrus. W Pamirze był na wszystkich siedmiotysięcznikach, m.in. wszedł na Pik Lenina (2 razy – 1967 i 1969 przez Skały Lipkina i przez Razdielnaja), Pik Korżeniewskiej i Pik Kommunizma (1972). Był organizatorem i uczestnikiem dwóch wypraw PKG w Himalaje, które zdobyły dziewicze szczyty: Kangbachen (1974) oraz Kangchendzongę Południową i Środkową (1978). Wspinał się w Ałtaju Mongolskim (1971, 1. przejście ściany Turgen Uuł oraz trawersowanie masywu), w Andach (1980, wejścia nowymi drogami na Pico Santander skąd 1. trawersowanie granią na Pico Bolivar w Sierra Nevada de Santa Marta; wejścia nowymi drogami na Castillo, Pico Blanco i Picos Sin Nombre w Sierra Nevada del Cocuy oraz wejście na Chimborazo w Ekwadorze), na Alasce (1984 i 1986, pierwsze wejścia na sześć szczytów w Górach Wrangla i w Górach św. Eliasza) i na Kamczatce (wejście na Awaczyńską Sopkę, 1992). W latach 2000-2009 wyjazdy wysokogórsko-trekkingowe: góry Afryki (Kilimandżaro, Atlas Wysoki, Simen); góry Fańskie, Ałtaj Gobijski (Mongolia), Tien-Szan (rejon Terskij Ałatau). Ma duże zasługi organizacyjne jako działacz Polskiego Klubu Górskiego. Był jednym z inicjatorów utworzenia sekcji alpinizmu PKG, później skarbnikiem (1979-1985) i wiceprezesem (1996-2000). Działał prężnie również w zarządzie Polskiego Związku Alpinizmu (1983-1986 przewodniczący komisji sprzętowej, 1986-2004 skarbnik, 2001-2004 przewodniczący komisji tatrzańskiej). Wiele publikował w czasopismach specjalistycznych, jest również współautorem książek: Księga sportu polskiego rozdział: taternictwo, 1975), Kangbachen zdobyty (1977), Encyklopedia Sportu (hasła alpinistyczne, 1986) i Zimą na Wielkiej Grani (2000). Brał udział w audycjach radiowych radiostacji harcerskiej, uczestniczył w realizacji filmów (1999 i 2000). Ostatnie pozycje opracowane i zredagowane przez niego to wydane w serii Biblioteka Azero (wyd. KW Warszawa) kalendaria polskich wypraw alpinistycznych: w Kaukazie (Warszawa 2010), w Andach 1934-2010 (Warszawa 2016) oraz w Pamirze 1960-2015 (Warszawa 2018) Za działalność górską otrzymał Złoty Medal „Za Wybitne Osiągnięcia Sportowe". Z okazji 100 rocznicy KW został odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski (2003). Członek honorowy PKG, PZA oraz KW Warszawa. Taternik i alpinista, instruktor taternictwa (od 1960), harcerz, działacz organizacyjny. Z zawodu mgr inż. ekonomista i technolog drewna, w latach 1956-1988 pracował w urzędach centralnych, m.in. w Centralnym Urzędzie Planowania i Ministerstwie Gospodarki. Wspinał się w wielu rejonach górskich: Kaukazie, w Ałtaju, Andach, na Alasce i Kamczatce oraz w górach wysokich — Pamirze i Himalajach.


Sobol
Fot. Elżbieta Malinowska

Poniższa mowa pożegnalna, została wygłoszona przez Zbigniewa Skierskiego podczas pogrzebu 05.02.2021, na Powązkach Wojskowych w Warszawie.

Ze szczerym smutkiem i żalem żegnamy dzisiaj naszego kolegę i przyjaciela Andrzeja Sobolewskiego (21.07.1933 – 19.01.2021).

Wspinanie w Tatrach rozpoczął w 1955 roku. Był uczestnikiem pierwszego przejścia zimowego grani Tatr w 1959 roku.

Brał udział w kilkudziesięciu wyprawach w Kaukaz (np. wejście nową drogą na Miżirgi), Pamir (m.in. 2 x Pik Lenina, Pik Korżeniewskiej, Pik Kommunizma), Ałtaj (np. pierwsze przejście zach. ściany Turgen Uuł), Andy (np. nowe drogi na Pico Santander), góry Alaski (pierwsze wejścia na 6 szczytów w Górach Wrangla i Górach Eliasza).

Był organizatorem i uczestnikiem wypraw w Himalaje, które zdobyły dziewicze szczyty Kangbachen (1974), Kangchenjungę Południową i Środkową (1978).

Przez kilkadziesiąt lat aktywnie uczestniczył w przedsięwzięciach organizacyjnych i działalności szkoleniowej PZA, KW i PKG, będąc m.in. przez wiele lat Skarbnikiem PZA i szefem Komisji Tatrzańskiej PZA. Był członkiem honorowym tych organizacji. Był także przewodniczącym Sądu Koleżeńskiego PZA. Przez wiele lat zasiadał w Radzie Fundacji im. Jerzego Kukuczki.

Otrzymał Złoty Medal „Za Wybitne Osiągnięcia Sportowe”. W 2003 roku odznaczony został Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.

Współautor: „Księga sportu polskiego” (rozdział Taternictwo, 1975), „Kangbachen zdobyty” (1977), „Encyklopedia sportu” (hasła alpinistyczne, 1986), „Zimą na Wielkiej Grani” (2000).

Autor wydawnictw publikowanych przez KW Warszawa, dokumentujących polskie dokonania w górach: „Kalendarium polskich wypraw i zgrupowań wysokogórskich w Kaukazie 1935 - 2007”, „Andy. Kalendarium polskich wypraw alpinistycznych 1934 - 2010”, „Pamir. Kalendarium polskich wypraw alpinistycznych 1960 - 2015” i „Hindukusz. Kalendarium polskich wypraw alpinistycznych 1960 - 1983”.

Był nie tylko wyśmienitym taternikiem, alpinistą i himalaistą, ale także jednym z najlepszych polskich specjalistów od gór Kaukazu. W ostatnich dwóch dziesięcioleciach był aktywnym członkiem koła seniorów KW Warszawa i niezawodnym uczestnikiem wszelkich klubowych spotkań. Jego uczynność i zaangażowanie w sprawy klubowe mogą być świetnym przykładem wzorowej postawy, godnej do naśladowania przez młodsze pokolenia. Pomimo zaawansowanego wieku podejmował liczne wyzwania i obowiązki, zachowując przy tym młodzieńczy entuzjazm i energię. Z chęcią dzielił się swoją wiedzą i doświadczeniem. Charakteryzowały go koleżeńskość, szczerość, zdolność do obiektywnego, wyważonego sądu. Te cech zjednywały mu wielu przyjaciół. Największy szacunek zdobywał jednak wśród kolegów swoją górską pasją, która pomimo upływu lat nie malała. Andrzej był dla nas przede wszystkim wspinaczem. Tak definiował się sam i tak postrzegaliśmy go my. Jego ostatni wyjazd w Kaukaz, aby jeszcze raz zobaczyć ukochane góry i powłóczyć się po dobrze znanych miejscach, wzbudził nasz szczery podziw i stanowił widoczny dowód jego niespożytej energii. Niewielu, gdy są już po siedemdziesiątce, stać na taką eskapadę. Niezwykła pracowitość Andrzeja i jednocześnie chęć utrwalenia i udokumentowania dla przyszłych pokoleń polskich osiągnięć alpinistycznych, dały wspaniały efekt w postaci wydawanych przez niego „Kalendariów” dotyczących Kaukazu właśnie, a także Andów, Pamiru i Hindukuszu. Te niezwykle wartościowe opracowania będą z pewnością służyć przyszłym pokoleniom taterników i taki był właśnie cel Andrzeja. Chciał, by młodzi podnosili wyżej poprzeczkę i podejmowali nowe wyzwania, bo tak rozumiał ideę taternickiej wspólnoty.

Andrzeju, będzie nam Ciebie brakować. Spoczywaj w pokoju.

 

 

Śp. Wanda Tadeusiak (ur. 27.08.1919 - zm. 15.02.2016). Urodziła się w Lipnie, jako najmłodsza z trzech córek. Rodzice, Maria i Aleksander Leśniewscy, bardzo się kochali, Żywiła dla nich głęboką miłość i szacunek. Od nich też przejęła wiarę, z której wynikła większość Jej późniejszych przekonań i postaw życiowych. Dominującym rysem Jej duchowości był szacunek dla drugiego człowieka, zwłaszcza biednego, odrzuconego i pogardzanego. Ten szacunek zachowała do końca życia, wpajając go swoim dzieciom, wnukom oraz wszystkim, z którymi się spotykała. Pogarda i krzywda słabszego budziła zawsze Jej największy sprzeciw i oburzenie. W wieku 20 lat wyszła za mąż za starszego od niej o 15 lat Wiktora, wdowca z 4-letnią córką, którą bardzo kochała i zawsze traktowała jako własne dziecko. W czasie okupacji niemieckiej rodzina, która odmówiła wyrzeczenia się polskości i podpisania folkslisty, żyła stale w poczuciu zagrożenia śmiercią lub deportacją. Szczęśliwe przeżycie wojny przypisywała szczególnej opiece Bożej, a także pracy męża, który był potrzebnym Niemcom lekarzem weterynarii. Po wojnie przeniosła się do Warszawy, na terenie Parafii Świętego Krzyża mieszkała od 1956 roku. Pozostawiła 6 dzieci, 19 wnuków i 42 prawnuków, oczekuje, teraz już z Nieba, narodzin kolejnych. Stałą pracę zawodową podjęła dopiero w wieku 53 lat, w Klubie Wysokogórskim Warszawa. Wcześniej zajmowała się głównie prowadzeniem domu i wychowywaniem dzieci. Była kierownikiem i sekretarzem Klubu przez ponad 20 lat. Oprócz organizacji pracy Klubu, co było jej podstawowym zadaniem, ochroniła młodych alpinistów, wśród których było wielu działaczy opozycji antykomunistycznej, przed prześladowaniami władzy. Dzięki poręczeniu Klubu kilku internowanych w stanie wojennym członków zostało wypuszczonych na wolność. Angażowała się w pomoc rodzinom ofiar gór, wdowom i dzieciom zmarłych tragicznie alpinistów, wspierając ich duchowo nie tylko w najtrudniejszych chwilach po wypadku. Propagowała i troszczyła się o Fundusz Berbeki, którego celem jest świadczenie tym osobom pomocy materialnej. Została zapamiętana jako osoba, która tworzyła atmosferę Klubu jako miejsca spotkań, wymiany poglądów, doświadczeń i planów. Oprócz rozmów osobistych, uczestniczyła w dyskusjach na każdy temat. Wbrew różnicy wieku i Jej bezkompromisowym sądom w sprawach moralnych, młodzi ludzie liczyli się z Jej zdaniem i szanowali Ją. Jest honorowym członkiem Klubu. Pomimo sędziwego wieku była do ostatnich chwil sprawna i aktywna. Codziennie się modliła i regularnie korzystała z sakramentów świętych. Zmarła we śnie. W latach młodości do Jej pasji należały gra na pianinie, rysunek, gra w tenisa oraz bieżące wydarzenia polityczne i społeczne. Zawsze dobrze wspominała nawiązane wówczas przyjaźnie, przerwane niestety wybuchem wojny. Nieprzerwanie, do ostatnich dni życia, była żywo zainteresowana polskimi sprawami, patrząc na nie z perspektywy wiary i patriotyzmu. W ostatnich latach powróciła do gry na pianinie i rysowania. Do końca życia interesowała się losem swojej wielkiej rodziny. W rozmowie szczera, bezpośrednia, dopytywała się każdego o rodzinę, naukę, pracę, zainteresowania, sukcesy i niepowodzenia. W tych rozmowach łączyła głębokie zrozumienie i akceptację ze stanowczymi wymaganiami. Dla bardzo wielu osób była powiernikiem i doradcą. Kształtowała poglądy i charaktery, pocieszała, podnosiła na duchu, wzmacniała wiarę w Boga i wierność Kościołowi, odpowiedzialność, dodawała pewności siebie. Gdy uważała, że ktoś swoją postawią krzywdzi innych – nie wahała się tego jasno wytknąć. Do losów człowieka po śmierci, którymi zawsze bardzo się interesowała, nie miała podejścia abstrakcyjnego. Starała się zrozumieć i przyjąć naukę Kościoła na ten temat, odnosząc go wprost do siebie i swoich bliskich zmarłych. Często dzieliła się z innymi własnymi wątpliwościami, po co Pan Bóg dał Jej tak długie życie. Trudno Jej samej było dostrzec cel i sens zwłaszcza ostatnich lat. A przecież była nam wszystkim niezwykle potrzebna. Tylko Pan Bóg wie, ile osób dzięki niej odzyskało, utrzymało i pogłębiło wiarę, ile małżeństw uniknęło rozpadu, ile nadziei, sił, odwagi, zaufania, szacunku i miłości wlała w nasze serca.

Lubiła chodzić po górach, wspinała się mało, natomiast bardzo długo zajmowała się narciarstwem wysokogórskim. Przyszła do pracy w naszym Klubie zaraz po uzyskaniu przez Klub samodzielności (tj. po utworzeniu PZA, 1974), namówiona przez wspinające się dzieci i Janusza Kurczaba. Kierowała biurem Klubu na wiele sposobów, pracowała na stanowiskach kierownika Klubu i sekretarza (do końca kadencji 1997). Nadawała sens pracy wszystkich szefów zajętych mocno sportem i wyprawami, w czasach gdy w gestii Klubu leżało zabieganie o paszporty, interweniowały komitety PZPR i smutni panowie, np. chcący zaglądać do kartotek lub zmuszać Klub do interwencji, lub pisania opinii, nie wiadomo jak potem używanych. W stanie wojennym Klub nawet wyciągał osoby z więzienia (bodaj cztery), za które pisemnie „brał odpowiedzialność”. Od lat 1980 Klub stawał się przedsiębiorstwem i biuro Klubu obsługiwało prace wysokościowe. Współpracowała z prezesami Januszem Kurczabem, Haliną Krüger, Tadeuszem Preyznerem, Janem Wolfem, Joanną Wolf i zespołem ludzi wspomagających Klub, pomiędzy którymi panowało pełne zaufanie. Nazwana kiedyś przez Bobasa Słamę „Pani to taka nasza Matka-Polka” - mimo wahań nadal zgadzała się z tym określeniem. Bez niej w Klubie przez dwadzieścia lat byłoby chłodniej.

Śp. Hanna Wiktorowska (ur. 05.04.1936 w Warszawie) wszechstronna sportsmenka (chociaż akurat nie w dziedzinie wspinania), ma za sobą udaną karierę sportową, zwłaszcza w koszykówce, gdzie mogła wykorzystać niecodzienny jak na kobietę wzrost - 183 cm. W latach 1953-64 wchodziła w skład drużyn koszykarskich KKS „Polonia” i WKS „Gwardia”, w r. 1959 zdobywając brązowy Medal za Wybitne Osiągnięcia Sportowe. Z dobrymi wynikami próbowała też sił w skoku wzwyż, kuli i dysku, startując w barwach „Warszawianki” (1956-64).

Nigdy nie związała się liną; jak sama mówi, jej największym osiągnięciem jest zdobycie piku XX-lecia – bodaj 3-metrowej wysokości głazu w drodze do Morskiego Oka. Za to chętnie uprawiała w Tatrach turystykę wysokogórską i narciarstwo (od 1956), wyjeżdżała też w inne góry, m.in. Pireneje (1969) i Bilę (1971).

Inny rekordzista w Zarządzie PZA – prof. Andrzej Paczkowski, który był prezesem PZA aż przez 7 kadencji – od 1974 do 1995 – bardzo wysoko ocenił jej zasługi, uznając ją za współtwórczynię złotych polskich lat w górach świata. „Jestem przekonany, że bez jej energii i talentu nie byłoby tylu i takich sukcesów” – powiedział podczas uroczystości pożegnania przechodzącej na emeryturę Hani 31 marca 2005 roku.

Członkini honorowa PZA, przez wiele lat współpracowała z „Taternikiem”. Odznaczona srebrnym i brązowym Medalem „Za Wybitne Osiągnięcia Sportowe”. Otrzymała m.in. Złoty Krzyż Zasługi oraz Oficerski Krzyż Orderu Odrodzenia Polski.

Z zawodu ekonomistka, środowisku wysokogórskiemu poświęciła 45 lat - całe niemal zawodowe życie, z tego 33 lata na stanowisku sekretarza generalnego: od 1972 do 2005, co jest swoistym rekordem.

Początek jej pracy dla społeczności wspinaczkowej to 1 grudnia 1959 r., kiedy to została zaangażowana przez Zarząd Główny Klubu Wysokogórskiego — jeszcze z panieńskim nazwiskiem Starczewska. 1 stycznia 1966 r. otrzymała nominację na stanowisko kierownika biura, w latach 1969-72 była urzędującym członkiem zarządu, a od marca 1972 r. — sekretarzem generalnym ZG Klubu Wysokogórskiego, przekształconego w marcu 1974 r. w Polski Związek Alpinizmu. Na tym stanowisku — sekretarza generalnego PZA — pracowała do marca 2005.


Mowy pogrzebowe z 22 listopada 2021

Szanowni państwo. Drodzy przyjaciele.

Żegnamy Haneczkę Wiktorowską, która po wieloletniej heroicznej walce z chorobą wyrusza w samotną drogę. Wyrazy głębokiego współczucia i podtrzymania składam Jerzemu, Dorocie, Piotrowi i innym Jej najbliższym.

Wszyscy jesteśmy różni, ale tylko nieliczni naprawdę wyróżniają się. Taka właśnie była Haneczka, która ponad 60 lat tkwiła w środowisku alpinistycznym, choć sama nigdy się nie wspinała: „mijały dekady, wszystko było płynne, jedyny stały i pewny ląd stanowiła Hania” – pisał Józek Nyka. Ten ląd był jeden, choć najpierw w Klubie Wysokogórskim, a potem w Polskim Związku Alpinizmu. Prawdę mówiąc nie wiem co Ją zakotwiczyło wśród nas tak silnie. Chyba nie to, że jesteśmy wspaniali, bo nie jesteśmy tacy. Ale przecież nie był to związek wynikający ze stosunku pracy, choć to co w pewnym sensie materialne pozostaje po Niej to właśnie ogrom pracy, którą wykonywała przez blisko pół wieku. Wykazywała przy tym nie tylko wytrwałość, ale przede wszystkim organizacyjne talenty, umiejętność poruszania się w biurokratycznych labiryntach i przekonywania. Była nie tylko „stałym lądem”, ale po prostu była niezastąpiona. Wiedziała gdzie, wiedziała jak. Niektórzy podejrzewali, że wie wszystko. Niezwykłą elastyczność działania łączyła z uczciwością i lojalnością, zarówno wobec organizacji, w której pracowała, jak i ludzi dla których to wszystko robiła. Ale nasze serca Haneczka podbiła otwartością i empatią, umiejętnością współdzielenia radości, gdy było się z czego cieszyć i smutku, gdy nadszedł czas płaczu. Podejrzewam, że od pewnego momentu, którego nie potrafię jednak wyznaczyć, „matkowała” i to wcale nie najmłodszym adeptom sztuki wspinania, bywała powiernicą i schowkiem na rzeczy warte zapamiętania. Także osobiste. Osobą, której obecność jest tak naturalna, że aż niezbędna. Drodzy przyjaciele. Dwa miesiące temu żegnaliśmy na ostatnią drogę Józka Nykę, dziś żegnamy Haneczkę. To moje osobiste odczucie, ale mam wrażenie, że z ich odejściem kończy się „złota epoka polskiego himalaizmu”, bo przecież oboje - a zwłaszcza Hania – stanowili ważne fragmenty rzeczywistego jądra tej epoki.

Żegnaj Haniu. Do zobaczenia.

Andrzej Paczkowski


Chyba nikt tak jak Hania nie tworzył tej domowej, rodzinnej atmosfery w biurze PZA. Hania matkowała nam wszystkim, opiekowała się, martwiła, a kiedy trzeba - dyscyplinowała i przywoływała do porządku. Wszyscy ją szczerze lubiliśmy, była ucieleśnieniem tego, co nazywamy duchem wspólnoty. To właśnie dzięki takim ludziom jak Hania czuliśmy się społecznością. Witani już od progu słowami "no cześć kochany" – czuliśmy się jak w domu. Jej trzeźwy osąd sytuacji, zdrowy rozsądek a jednocześnie pełen empatii i sympatii stosunek do innych, czyniły z niej idealnego rozjemcę, a niekiedy nawet mentora. Była Hania naszą opoką, personifikacją „pezety” i kiedy odeszła na emeryturę, jej brak dał się dotkliwie odczuć. Skończyła się pewna epoka, epoka Hani Wiktorowskiej, epoka wspólnoty, czas gdy autentycznie byliśmy jednym środowiskiem. Ostatnie lata, pomimo choroby, Hania aktywnie uczestniczyła w spotkaniach seniorów Klubu Wysokogórskiego Warszawa. Dziękujemy Ci Haniu za to wszystko, co nam dałaś, za ten olbrzymi wkład dla naszej wspólnej, górskiej rodziny.

Artur Paszczak i Zbigniew Skierski

 

Krzysztof „Pomurnik” Zdzitowiecki (ur. 1939) wspinacz, speleolog, polarnik, prof. biologii (UW), współuczestnik wyczynów wymienionych wyżej J .Kurczaba, J. Onyszkiewicza i L. Cichego, m.in. miał polski rekord głębokości w jaskini Śnieżniej (1961, z Onyszkiewiczem i B. Uchmańskim) oraz pol. rekord wysokości na Gasherbrumie II, nową drogą (1975, z Onyszkiewiczem i Cichym). Do tego pierwsze w ogóle wejście na Gasherbrum III, najwyższy wówczas dziewiczy samodzielny szczyt (1975) i najwyższy samodzielny szczyt w historii zdobyty przez Polaków. Autor kilkudziesięciu pierwszych przejść w Tatrach. W Alpach nowa droga na Grandes Jorasses (1968) i wariant na Finsteraarhornie (1967), wspinaczki w Wilder Kaiser z 1 polskim przejściem drogi Dulfera na Fleischbank (1964). Z innych wypraw na uwagę zasługują: Hindukusz 1972 (1. wejście pd.-zach. ścianą Noszaqa, razem z Holnickim i Kurczabem, ważne jako pionierskie dla Polaków wejście ścianowe, konkurujące z późniejszym o kilkanaście dni wejściem Kurtyki i Rusieckiego ścianą Acher Czogh). Był w Pamirze, jako jeden z tylko dwóch Polaków dwa razy wszedł na Pik Kommunizma (1974 i 1979), w lutym 1970 przełamywał też sowieckie ograniczenia i wchodził samotnie zimą na średnio trudne szczyty w Tien Szaniu północnym (dopiero kilka lat później Amerykanin Henry Barbier wspinał się solo do VI w sąsiednim rejonie). Zdobył dziewicze szczyty w górach Alaski i Kanady 1976, także na Antarktydzie koło polskiej stacji na wyspie King George (wiele pierwszych wspinaczek do IV). Mimo kilku poważnych kontuzji, kilka lat temu zamknął komplet dróg wspinaczkowych z polskich tomów przewodnika WHP.